Za poparciem Herry lobbował Mirosław Drzewiecki. Były minister sportu, skompromitowany aferą hazardową, nie odbudował jeszcze swoich wpływów, choć wydawało się, że powoli wraca do łask. "Drzewko" myślał, że wykorzysta swoje kontakty ze Zbigniewem Bońkiem. Obaj dość dobrze się znają - Drzewiecki jako minister sportu mocno popierał kandydaturę Bońka w przegranych wyborach na szefa PZPN w 2008 roku, ale jak widać nie jest to na tyle mocna przyjaźń, żeby Boniek zgodził się wpuścić do Ekstraklasy najbardziej znanego z "chłopców Drzewieckiego", jak pieszczotliwie nazywano grupę menedżerów zajmujących sowicie opłacane stanowiska przy organizacji Euro 2012. Herra szuka teraz pracy po tym, jak odwołano go z funkcji prezesa spółki PL.2012+, a szefowanie Ekstraklasie to chyba najlepiej opłacana fucha w polskim sporcie. Obecny prezes Biszof zarabia miesięcznie aż 80 tysięcy złotych. Warto jednak pamiętać, że liczy się nie tylko kasa, ale też wpływy. Wiele wskazuje na to, że czerwcowe wybory prezesa Ekstraklasy będą pierwszą próbą sił przed kolejnymi wyborami na szefa związku. O zluzowaniu Zbigniewa Bońka marzy zwierająca szyki opozycja, która koncentruje się wokół Legii Warszawa. - Leśnodorski i Wandzel chcą wziąć PZPN i Ekstraklasę. Wandzel na pewno wystartuje w kolejnych wyborach na szefa PZPN. Stanowisko prezesa ESA mogłoby być dla niego doskonałą trampoliną. Z kolei Leśnodorski doskonale odnajduje się w kuluarowych gierkach, co pokazał chociażby na wrześniowym zjeździe akcjonariuszy Ekstraklasy, kiedy to de facto on nadawał ton przebiegowi spotkania - mówi nam anonimowo przedstawiciel jednego z klubów. O sile legionistów przekonamy się już niedługo. Legia namawia największe kluby do utworzenia wspólnego frontu przy rozstrzygnięciu przetargu na prawa telewizyjne. Przeforsowanie podziału kasy tak, aby najwięcej wpadało do kieszeni najbardziej wpływowych drużyn, będzie kolejnym znakiem, że siła Wandzela i Leśnodorskiego rośnie. A decyzję, w jakim kanale zobaczymy ligę, podejmie jeszcze obecny zarząd. Informacja, że Biszof odchodzi w czerwcu z Ekstraklasy, zmartwiła Bońka, bo spółką rządzi jego dobry kolega, który nie stanowi zagrożenia w rozgrywce o reelekcję w PZPN. Gdyby władzę przejął obecny szef rady nadzorczej Ekstraklasy, to tak już nie będzie. Udziałowiec Legii byłby obecny w dyskusjach o polskiej piłce i budowałby sobie zaplecze na wybory prezesa PZPN, które odbędą się jesienią przyszłego roku. Kogo Boniek wystawi do obrony wpływów w Ekstraklasie? W PZPN zatrudniony jest Bogdan Basałaj, który ma już sporo doświadczenia w zarządzaniu ligową spółką. Bardziej prawdopodobne jest jednak poparcie kandydata z któregoś z klubów. Dzięki temu osłabiłby trochę legijną koalicję. Podobną próbę podjął już podczas wrześniowych wyborów do rady nadzorczej Ekstraklasy, ale wówczas poniósł klęskę. Wybory nowego prezesa odbędą się w czerwcu. O tym, kto zastąpi Biszofa, zdecyduje siedmioosobowa rada nadzorcza. Cztery miejsca zajmują w niej przedstawiciele czołowych drużyn ligi poprzedniego sezonu, Cezary Kulesza i Wojciech Borecki zostali wybrani przez pozostałe kluby. Jedno miejsce przypada też PZPN-owi, czyli Zbigniewowi Bońkowi. Autor: Krzysztof Oliwa