O ile w poprzednich kolejkach mogliśmy nieco kręcić nosem na poziom emocji w niektórych spotkaniach, tak otwarcie 22. kolejki od pierwszego gwizdka solidnie te narzekania nadrobiło. Oba zespoły ruszyły bardzo odważnie i szybko taki stan rzeczy przełożył się na wynik. Już po kilkudziesięciu sekundach wynik mógł otworzyć Raków, kiedy Koczerchin pokazał dobrą kontrolę piłki, a jego strzał z dystansu zatrzymał się na słupku. Centrostrzał Imaza, majstersztyk Jeana Carlosa Ukrainiec był bliski zaskoczenia Zlatana Alomerovicia, ale sam pewnie nie spodziewał się, że po chwili to człowiek broniący jego bramki będzie łapał się zszkokowany za głowę. Odpowiedź Jagiellonii była bowiem błyskawiczna i w stylu idealnie pasującym do meczów w piątek o 18:00. Jesus Imaz przejął piłkę na skrzydle i ewidentnie szukał dośrodkowania, ale nadał jej taką rotację, że ta wpadła za kołnierz Vladana Kovacevicia. Bramka zdecydowanie ląduje na koncie Bośniaka, chociaż co tu też wiele ukrywać - nie ma to jak stary, dobry centrostrzał. To zmusiło oczywiście Raków do przejęcia inicjatywy i rzeczywiście optycznie tak to wyglądało, ale rzecz w tym, że zespołowi Marka Papszuna brakowało w tych atakach konkretu, by rzeczywiście pokazać rywalom, że przed nimi trudne minuty. Alomerovicia sprawdził niby Koczerchin, a z rzutu wolnego niewiele pomylił się Ivi Lopez, ale to wszystko trochę mało jak na standardy, do których przyzwyczaił nas Raków. "Medaliki" potrzebowały impulsu i taki dostały w 38. minucie za sprawą błysku Lopeza i Jeana Carlosa, a konkretnie wykonanego przez nich bardzo sprytnego schematu rozegrania rzutu rożnego. Hiszpan dograł z narożnika piłkę przed pole karne, a tam Carlos najpierw zgasił ją wewnętrzną częścią stopy, a następnie momentalnie posłał uderzenie zanim zdążyła się odbić od ziemi, nie dając żadnych szans Alomerovicowi. Piękna bramka, mały techniczny majstersztyk. Zabójcze rożne Rakowa To trafienie rozochociło Raków, który jednak jeszcze przed przerwą mógł zostać skarcony za zbytnie otworzenie się. Camara znalazł podaniem Imaza, ale Kovacević nadrobił część win z początku spotkania i tym razem powstrzymał Hiszpana. Goście nie zmienili nastawienia także po zmianie stron. Dublet na koncie mógł mieć też Carlos, a gola do asysty powinien dołożyć Lopez, jednak w obu przypadkach Alomerović bardzo skutecznie skrócił kąt i zmusił obu do pomyłki. CZYTAJ TAKŻE: Groźny upadek gwiazdy skoków w Planicy Raków był w drugiej połowie jednak przede wszystkim konsekwentny, nie pozwalając Jagiellonii na nic więcej niż drobne zrywy. To przyniosło efekt kwadrans przed końcem i znów można chwalić sposób rozegrania rzutu rożnego przez piłkarzy Papszuna. Po krótkim rozegraniu na lewą nogę uciekł Kun i posłał świetną piłkę na piąty metr, gdzie bezproblemowo Lewickiego przestawił sobie Petrasek i głową dał gościom prowadzenie. Końcówka spotkania to już był klasyczny, wyrachowany Raków, który nie zamierzał wypuścić z rąk tego, po co przyjechał. Komplet punktów pojechał więc do Częstochowy, a zawodnicy Rakowa zapewnili sobie bardzo komfortowy weekend, gdzie mogą ze spokojem obserwować czy goniący ich rywale będą w stanie utrzymać dystans. Coś ewidentnie zaczyna pozytywnie drgać w grze zespołu Papszuna, choć do topowego poziomu z jesieni trochę jeszcze oczywiście brakuje. Coraz więcej problemów robi sobie z kolei Jagiellonia, bo przy mało korzystnym dla niej układzie wyników już po tej kolejce może być o krok od strefy spadkowej. Nie mamy rankingu najgorętszych stołków w Ekstraklasie, ale ten Macieja Stolarczyka z pewnością jest przynajmniej trochę rozgrzany.