Wszakże Grzegorz Piechna to król strzelców wszystkich klas rozgrywkowych w Polsce (z wyjątkiem ekstraklasy). Z sensacyjnym liderem klasyfikacji strzelców Orange Ekstraklasy rozmawiał dziennikarz "Tylko Piłki". Grzegorz PIECHNA: W życiu warto czekać na swoje "pięć minut" Powołany przy obiedzie Grzegorz Piechna ma na koncie 12 goli w ekstraklasie. W meczu z Legią pierwszy raz od sześciu spotkań ligowych nie trafił do siatki rywala. Niektórzy twierdzą, że jego jedynym atutem jest umiejętność znalezienia się w polu karnym. Ale chyba każdy napastnik w Polsce chciałby mieć "tylko" taki atut. Piechnie nie grozi jednak "sodówka". Po spotkaniu w Warszawie, jako jedyny udzielał wywiadów każdemu zainteresowanemu dziennikarzowi, a kibicom rozdawał autografy i pozował do zdjęć z uśmiechem na ustach. Bez żadnego udawania. Bo "Kiełbasa" to dziś naprawdę szczęśliwy człowiek. - Jestem chyba najlepszym przykładem na to, że w życiu warto jest czekać na swoje "pięć minut" - mówi Piechna. Jest skromny, naturalny i szczery. Po meczu z Legią bez ogródek przyznał, że piłkarze Korony przechodzą mały kryzys. - Z Legią zagraliśmy słabiej, zabrakło dokładnych podań do napastników. Mój były trener, a obecny Legii - Dariusz Wdowczyk, świetnie nas rozpracował. Wiedział, jak gramy, i ustalił dla mnie indywidualne krycie. Ouattara robił co mógł, by nie dać mi pograć. W jednej akcji zasłużył chyba na czerwoną kartkę, ale sędzia uznał inaczej. Był to ciężki mecz, ale nie ma się co załamywać. Myślę, że za bardzo "wypruliśmy" się w drugiej połowie spotkania z Wisłą Kraków. Może dlatego nie wywieźliśmy choćby remisu z Łazienkowskiej? W następnej kolejce zagramy u siebie z Górnikiem Łęczną i będziemy chcieli podnieść morale drużyny. - Wszyscy liczą szczególnie na pana. Nie może pan sobie pozwolić na kryzys! - Spokojnie, myślę, że od następnej kolejki znów będę strzelał bramki. W następnych spotkaniach postaram się udowodnić, że nieprzypadkowo strzeliłem te 12 goli w ekstraklasie. - Liczy na pana także selekcjoner reprezentacji. Spodziewał się pan powołania? - Nie bardzo. Uwierzyłem dopiero wtedy, gdy dostałem je do ręki. Ogromnie się ucieszyłem. Każdy chciałby grać w kadrze. Jestem bardzo szczęśliwy. - Jak się pan dowiedział? - Dyrektor klubu wręczył mi je, gdy jedliśmy obiad. Uroczyście, przy wszystkich. Takie dodatkowe wyróżnienie było bardzo miłe i mobilizujące. - Będzie pan chciał strzelić gola już w swoim debiucie? - Zobaczymy, czy będę dostawał dokładne podania. Myślę, że jak druga linia będzie grała dobrze, to coś "ustrzelę". - Nie uderzy panu do głowy "sodówka"? - Nie, na pewno nie. Cieszę się z powołania. Ale to nie wszystko - trzeba jeszcze dobrze się zaprezentować. - Przechodzi panu przez głowę myśl, że może pan pojechać na mistrzostwa świata? - Zobaczymy, na razie nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Zależy mi na utrzymaniu dobrej formy - jeśli będę grał i strzelał, to kto wie? - Nie boi się pan presji, która narośnie, gdy przez kilka meczów nie strzeli pan gola? - Napastnika rozlicza się z liczby goli. Jeśli tego nie będę robił, na pewno pojawią się głosy, że Piechna się zablokował. Ale te komentarze znikną, gdy znów zacznę strzelać. Rozmawiał: Wojciech Szaniawski