W meczu z częstochowianami drużynie prowadzonej przez Waldemara Fornalika nie szło. Przegrywała i wydawało się, że po porażkach z Lechią Gdańsk i Cracovią dozna swojej trzeciej kolejnej ligowej porażki. Od czego jednak solidna ławka rezerwowych? Wejście na boisko Patryka Tuszyńskiego, a w 70 minucie Patryka Sokołowskiego odmieniło losy spotkania, które jedenastka z Gliwic wygrała 2-1. Do momentu wejścia pomocnika Piasta, ten miał na koncie dwa celne strzały. Trzy minuty po wejściu na murawę Sokołowski, w przeciągu kilkunastu sekund sam zaliczył... trzy celne uderzenia na bramkę strzeżoną przez Michała Gliwę. - Ten pierwszy strzał powinien być lepszy. Straciłem jednak trochę równowagę i przez to oddałem strzał praktycznie w boisku, nie trafiłem dobrze w piłkę. Poszedłem jednak do końca, żeby spróbować strzelić bramkę. Potem, to już był kompletny chaos, każdy próbował strzelać, dobić. Próbował Jorge Felix, próbowałem ja. W końcu się udało i można powiedzieć, że wyciągnęliśmy z tej sytuacji "maksa", bo i czerwona kartka i "jedenastka" i wyrównujący dla nas gol - komentuje Sokołowski. Po jego uderzeniu piłka trafiła w rękę Igora Sapały z czego był karny i zejście z boiska zawodnika Rakowa. - Od razu po tym jak uderzyłem, to byłem pewny, że przeciwnik zagrał ręką. Czerwona kartka dla niego i rzut karny dla nas - nie ma wątpliwości pomocnik Piasta, który wcześniej wybiegał na boisko w wyjściowej jedenastce gliwiczan. W piątek było inaczej. Trener Fornalik dał mu szansę dopiero w końcówce, w trudnym momencie. - Staram się dać z siebie maksimum czy to kiedy gram od pierwszej minuty czy wchodzę na murawę z ławki, jak to było w spotkaniu z Rakowem. Wiem, że trener docenia to, że kiedy siadam na ławce, to nie grymaszę, ale robię wszystko, żeby pomóc drużynie. Czekam na kolejne szanse. Obojętnie jak będzie, to zawsze dam z siebie tyle, ile mogę. A czy będę grał od początku czy nie, to już decyzja należy od szkoleniowca - zaznacza ambitny piłkarz mistrza Polski. Michał Zichlarz, Gliwice Wyniki, terminarz i tabela Ekstraklasy