W 5. minucie wczorajszego meczu w Gliwicach Jakub Szmatuła powstrzymał poza polem karnym, bezpardonowym wejściem, rozpędzonego Jarosława Niezgodę. Za to zagranie zobaczył czerwoną kartkę, a miejsce między słupkami zajął Dobrivoj Rusov. Grający w dziesiątkę gospodarze jedyną bramkę stracili w ostatniej minucie pierwszej połowy, po jedenastce w wykonaniu żegnającego się z Legią Guilherme. W drugiej połowie Piast atakował. Bliski pokonania Arkadiusza Malarza był Hebert czy Konstantin Wasiljew, ale nie udało im się zaskoczyć bramkarza warszawskiej jedenastki.- Przez większą część pierwszej połowy udało się nam skutecznie bronić. Do tego mieliśmy kilka stałych fragmentów, które mogliśmy lepiej wykorzystać. Na pewno boli ten rzut karny dla przeciwnika w ostatniej minucie pierwszej połowy. Trochę zabrakło w tym momencie koncentracji, trochę zabrakło sił, no i podarowaliśmy bramkę Legii. W drugiej połowie przeciwnik grał może trochę mniej agresywnie z przodu. Z drugiej strony my nie mając nic do stracenia mieliśmy kilka swoich okazji. Niestety, ponownie zabrakło nam skuteczności - komentował po meczu Wasiljew.W końcówce Estończyk miał znakomitą sytuację, żeby wyrównać. Nie udało mu się jednak trafić do siatki. - W ostatniej chwili ta piłka spadła mi gdzieś tam pod nogi. Nie trafiłem tak, jak powinienem. Szedłem do końca, nie wiem czy Maciek Jankowski zmienił jeszcze lot piłki, ale nie ma co szukać wymówek, trzeba było lepiej trafić i koniec - zaznacza lider Piasta.Przed piątkowym starciem z Koroną w Kielcach, w Gliwicach są jednak pełni nadziei. - Na pewno spotkanie z Legią daje jakiś optymizm przed ostatnim ligowym spotkaniem w tym roku z Koroną. Teraz jak najszybciej zregenerować się i w piątek oddać wszystko co mamy w meczu w Kielcach - podkreśla Wasiljew.Po 20. kolejkach drużyna prowadzona przez Waldemara Fornalika zajmuje 14. miejsce z 19 punktami na koncie. Michał Zichlarz, Gliwice