Na stadionie przy ulicy Okrzei nie brakowało ostrej gry i złośliwości. Po przerwie na trybuny wyleciał też nerwowy szkoleniowiec „Kolejorza” Nenad Bjelica. - Nikt nie chciał przegrać, dlatego mecz z Lechem wyglądał tak, a nie inaczej – podkreśla Konstantin Wasiljew, pomocnik Piasta i jeden z najlepszych zawodników spotkania. Doświadczony pomocnik dodaje. - Każdy punkt jest ważny, tym bardziej biorąc pod uwagę to, jak ten mecz się układał i kiedy jeszcze w samej końcówce mogliśmy stracić bramkę. W tej sytuacji trudno nie być zadowolonym z takiego rozstrzygnięcia – podkreśla reprezentant Estonii. W końcówce I połowy w poprzeczkę trafił Maciej Makuszewski, z kolei już w doliczonym czasie, po uderzeniu głową rezerwowego Denissa Rakelsa, piłka wylądowała na poprzeczce. Do tego kilkoma świetnymi interwencjami popisał się Jakub Szmatuła. Gliwiczanie mieli też szczęście, bo w pierwszej części sędzia Bartosz Frankowski podyktował dla „Kolejorza” karnego, którego po wideo weryfikacji odwołał. - Jak dla mnie przy tej sytuacji przy karnym, to od razu było widać, że czystego trafienia w rękę naszego zawodnika nie było. Pierwszy zareagował asystent. To jest tak, że sędziowie podejmują decyzję, a potem czekają na tą weryfikację. Nie wiem, czy to jest aż tak dobrze - mówi Wasiljew. Przed Piastem, który po 18 ligowych kolejkach ma na swoim koncie 18 punktów, do końca roku mecze ze Śląskiem Wrocław, Legią Warszawa i Koroną Kielce. W Gliwicach liczą, że zdobycz punktową uda się powiększyć. - Nie ma co tutaj się rozwodzić, trzeba grać, walczyć, żeby tych punktów na naszym koncie było jak najwięcej i żeby być w tabeli na koniec roku jak najwyżej – podkreśla Wasiljew. Michał Zichlarz, Gliwice Zobacz wyniki, terminarz i tabelę Lotto Ekstraklasy