Piast w słabym stylu rozpoczął ligowe rozgrywki. Po czterech kolejkach drużyna prowadzona przez Dariusza Wdowczyka ma na swoim koncie ledwie dwa punkty. Byłoby inaczej, gdyby nie przestrzelone karne przez Konstantina Wasiljewa. Doświadczony rozgrywający zaliczył pudło z jedenastki w końcówce meczu z "Pasami" niespełna miesiąc temu, marnując karnego przy stanie 1-1. Sytuacja powtórzyła się wczoraj w starciu z wrocławianami. Po tym, jak Augusto sfaulował Martina Konczkowskiego do piłki podszedł w 86. minucie Wasiljew i... ponownie uderzył ponad poprzeczką. - Nie, nie było różnych myśli, jak uderzać. Uderzenie wytrenowane, często powtarzalne, tylko znowu poszło wyżej, niż było to zaplanowane. Ciężko to wytłumaczyć, może trzeba trochę odpocząć. Szkoda na pewno punktów. Mogę tylko przez was przeprosić kibiców i przeprosić zespół w szatni - mówił nam Wasiljew, zwany też "Cesarzem Estonii". Estończyk, mimo niepowodzenia, podszedł do dziennikarzy i wytłumaczył wszystko. Inni piłkarze mogliby się w tym względzie uczyć od niego profesjonalizmu. Szczególnie dotyczy to polskich ligowych "gwiazdek".... Doświadczony zawodnik jest przekonany, że wkrótce wyniki Piasta będą diametralnie inne. - Druga połowa pokazała, że mamy zespół i mamy na czym budować. Nie ma co gdybać i zastanawiać się, kto będzie następny strzelał karnego. Nie będziemy grali w ruletkę. Bramkę trzeba zdobyć z akcji - podkreśla 32-letni piłkarz. Kolejnym rywalem gliwickiego zespołu będzie Legia (11 sierpnia). Na swoim stadionie zespół z Górnego Śląska zagra ponownie 19 sierpnia z Koroną. Michał Zichlarz, Gliwice