W meczu Piasta z Legią Sokołowski wszedł na murawę w 113. minucie zastępując Aleksandra Jagiełłę. Gliwiczanie przegrywali wtedy 0-1. Pięć minut później udało mu się w zamieszaniu podbramkowym wyrównać i o wszystkim w tym emocjonującym meczu, gdzie była nawet szarpanina na boisku, decydowały karne. - Szkoda, że mimo tych 120 minut nie udało się awansować do kolejnej rundy. Byłem na boisku dosyć krótko i te emocje w moim wypadku były trochę stłumione, ale dla kibiców chyba ich nie brakowało - komentował po spotkaniu piłkarz, który trafił do Gliwic latem z pierwszoligowych Wigier Suwałki. Piłkarskiego abecadła uczył się jednak w Warszawie. - Wiadomo, jestem wychowankiem Legii Warszawa, chciałem tutaj zdobyć gola i pokazać, że istnieje taki zawodnik, jak Patryk Sokołowski. Chciałem się przypomnieć. Taki był mój cel przed meczem, ale szczerze to miałem nadzieję, że będzie to zwycięska bramka. Niestety tak się nie stało - mówił. Pomocnika Piasta zapytaliśmy czy uważa, że ten gol pomoże mu w przekonaniu trenera Waldemara Fornalika, żeby częściej korzystał z jego usług w lidze? - Myślę, że codzienna praca na treningach i pokazywanie się w meczach przekona trenera, żeby na mnie stawiał. Ja żałuję niewykorzystanego rzutu karnego w serii jedenastek. Nie trafiliśmy dwóch karnych, odpadamy, ale z podniesionymi głowami, bo nie byliśmy zespołem gorszym - podkreślał po meczu Sokołowski, który ma już za sobą debiut w Ekstraklasie, wchodząc na boisko w końcówkach gier z Zagłębiem Sosnowiec i Jagiellonią Białystok. Być może kolejną szansę dostanie w piątkowym meczu, w którym gliwiczanie mierzą się u siebie z Wisłą Kraków. Początek meczu przy Okrzei o godzinie 20.30. Michał Zichlarz Puchar Polski: wyniki, strzelcy, terminarz