Lech w Gliwicach grał fatalnie, ale do przerwy przegrywał tylko 0-1, więc w drugiej części mógł jeszcze mieć nadzieje na odwrócenie losów meczu. Bramka na 0-2 podcięła jednak gościom skrzydła, a padła ona w takich niecodziennych okolicznościach. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że najzabawniejszy jest sposób, w jaki w końcu gliwiczanie zdołali wbić piłkę do siatki. Okazuje się jednak, że samego siebie przeszedł Burić. Podczas gdy piłkarze gospodarzy próbowali skierować piłkę do bramki, a lechici im tu uniemożliwić, bramkarz Lecha... leżał z boku i spokojnie wszystkiemu się przyglądał. I to nie przez moment, ale dobrych kilka sekund. A gdy w końcu zdecydował się pozbierać, to też zrobił to niezbyt pospiesznie i mógł tylko patrzeć jak piłka wpada do siatki. Po tej "interwencji" kibice nie zostawiają na Buriciu suchej nitki i wypominają mu, że zachował się jak niegdyś Łukasz Trałka. Gdy obecny piłkarz Lecha grał jeszcze w Polonii Warszawa to z podobnej pozycji przyglądał się, jak bramkę zdobywa Ilijan Micański. Teraz Burić i jego koledzy muszą liczyć się z konsekwencjami fatalnej gry w Gliwicach. To ich druga porażka na wiosnę. Wylądowali po niej na siódmej pozycji, z kolei Piast jest już na czwartym miejscu. PJ