W trudnym dla Piasta okresie to Badia jest tym piłkarzem, który bierze odpowiedzialność na siebie. Po serii sześciu kolejnych porażek przyszła wygrana 4-3 w meczu ze Śląskiem, w którym 27-letni piłkarz zdobył trzy gole. Hiszpan pokazał też klasę wczoraj. W szalonym meczu przeciwko Arce, gdzie prowadzenie jednej i drugiej drużyny zmieniało się, jak w kalejdoskopie, to on przesądził o wygranej gliwiczan. W 84. minucie podszedł do wolnego i wykonał go tak precyzyjnie, że bramkarzowi Arki nie pozostało nic innego, jak wyciągnąć piłkę z siatki. - Przed tym rzutem wolnym widziałem już piłkę w siatce. Na przedmeczowym treningu była podobna sytuacja, dlatego trener mówił, że jak będzie wolny, to do pierwszej piłki podchodzę ja, a do drugiej Stojan Vranjesz. Nie wiem czy to jest mój moment, ale najważniejsze, że zdobyliśmy trzy punkty. Na pewno jednak musimy bardziej kontrolować to, co dzieje się na boisku. Z Arką za szybko straciliśmy dwie bramki - komentuje Badia, który w tym sezonie z 8 trafieniami na koncie jest najlepszym snajperem wicemistrza Polski. Wczoraj piłkarz miał dodatkową satysfakcję, bo na meczu dopingowała go, po raz pierwszy, córeczka. Dzięki wygranej z zespołem z Gdyni Piast ma już na koncie 28 punktów i przesunął się na 14. miejsce w tabeli Lotto Ekstraklasy. Kolejnym rywalem zespołu trenera Dariusza Wdowczyka, już po reprezentacyjnej przerwie, będzie w wyjazdowym derbowym spotkaniu Ruch Chorzów. Michał Zichlarz, Gliwice