Podopieczni Marka Chojnackiego lecieli do Warszawy z międzylądowaniem w Gdańsku. Powodem kłopotów pilota była szalejąca wichura nad Trójmiastem. "Okazało się, że nasz samolot był ostatnim, który tego dnia wylądował w Gdańsku. Później lotnisko z powodu niekorzystnej pogody zostało zamknięte" - relacjonuje kierownik drużyny Jacek Żałoba. "Oczywiście sytuacja była nerwowa, ale staraliśmy się rozładować ją żartami. W pewnym momencie w samolocie było już tak wesoło, że nawet stewardesa śmiejąc się nie mogła ogłosić komunikatu. Mówiąc jednak poważnie, sytuacja była nieprzyjemna" - dodał Jacek Żałoba.