Mieliście obawy, że tak to może się skończyć? Patryk Rachwał: - Zdawaliśmy sobie sprawę, że Widzew postawi wysoko poprzeczkę. Ciężko grało się tutaj i Lechowi, i Wiśle. Chcieliśmy zdobyć trzy punkty, ale się nie udało. Trudno. Trzeba się zadowolić punktem. Co zadecydowało o tym, że nie wygraliście? I co stało się z Polonią w drugiej części spotkania, że ta gra siadła? - Nie wiem. Na pewno nie stworzyliśmy sobie aż tylu sytuacji, co w poprzednich meczach. Z Widzewem była jedna świetna okazja, ale nie wykorzystał jej Artur Sobiech. Cóż, nie zawsze wszystko wpada... Gdybyśmy wyszli na prowadzenie, mecz ułożyłby się zupełnie inaczej. A tak, Widzew wyszedł odważniej i wyżej. Nie było przypadkiem tak, że widzieliście w pierwszej połowie, iż Widzew jest do ogrania i trochę odpuściliście? - Nie przesadzajmy. Nikomu z nas nie można odmówić zaangażowania i woli walki. W sobotę graliśmy na tyle, na ile nas było stać. Dla Polonii to chyba dwa stracone punkty. To boli? - Jak się nie potrafi wygrać, to boli. Nic dziwnego, bo Polonia zawsze gra o wygraną. Trzeba się jednak cieszyć z tego, co jest, choć pełnej radości nie ma. Widzew was zaskoczył w drugiej połowie? - Wyszli wyżej do nas, a my nie potrafiliśmy utrzymać się przy piłce. Wiedzieliśmy, że po przerwie będą grali agresywnie, choć na początku byli bardzo cofnięci. W pierwszej połowie udawało nam się nieźle rozgrywać akcje i chcieliśmy robić to samo w drugiej części. Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić. Boisko zweryfikowało nasze plany. To był najtrudniejszy mecz Polonii w tym sezonie? - Ciężko powiedzieć. Z Zagłębiem przegrywaliśmy 0-1, ale udało się wygrać. Gdyby w Łodzi gola strzelił Sobiech albo ktoś inny, to moglibyśmy zwyciężyć. To był mecz do jednej bramki. Notował: Piotr Tomasik