Kibice Lecha Poznań już na kilka dni przed kończącym rozgrywki spotkaniem z Koroną Kielce zapowiadali, że dopingu nie będzie. Będzie zaś "plażing" - zabawa w rytm muzyki, bez dopingu. I słowa dotrzymali. Kibice Lecha nie zbojkotowali meczu z Koroną, uderzyli w szefów klubu. Mocno Lech Poznań w ostatniej kolejce już o nic nie walczył. Już strata szans na mistrzostwo Polski, w tak kiepskim dla wszystkich głównych rywali sezonie, byłą czymś niepojętym. A gdy przed tygodniem Lech tylko zremisował w Łodzi z Widzewem, a swój mecz z Wartą Poznań wygrała Legia Warszawa, "Kolejorz" stracił też szansę na grę w eliminacjach Ligi Konferencji. Dla fanów tej drużyny to już było za dużo. Dziś więc nie zamierzali dopingować drużyny, już przed meczem bawili się za to na swojej trybunie w rytm muzyki rozrywkowej. Odbijali piłki plażowe, skakali, śpiewali. Później zaś pojawiły się wyzwiska pod adresem władz klubu, transparenty domagające się zmian w zarządzaniu. "Kolejny sezon przegrany - w gabinetach czas na zmiany" - to ten najspokojniejszy. Najmocniej oberwali zaś właściciel klubu Piotr Rutkowski i dyrektor sportowy Tomasz Rząsa. Sytuacja powtarza się jednak co jakiś czas, co dwa, trzy sezony. Muzyczne hity w "Kotle". Tak kibice Lecha szydzili w ostatnim meczu sezonu Gdy piłkarze zaczęli już grę, doping był tylko ze strony fanów z Kielc - oni przyjechali wspomagać drużynę walczącą o utrzymanie się w Ekstraklasie. Koronie wystarczała "tylko" wygrana - dość szybko stało się bowiem jasne, że swój mecz w Białymstoku przegra Warta Poznań. I goście atakowali, mieli sporo okazji bramkowych, w pierwszej połowie statystyce naliczyli im aż 12, ale dobrze bronił bramkarz Lecha Bartosz Mrozek. Kibice Lecha zaś żyli w swoim świecie - kompletnie nie przejmowali się sytuacją na boisku. Mieli wielkie głośniki, puścili muzykę rozrywkową. I w jej rytm się bawili. Odśpiewali fragmenty "Parostatkiem w piękny rejs", domagali się "Macareny", a hitem okazał się nieśmiertelny przebój Lady Pank "Mniej niż zero". Tu ich śpiew refrenu niósł się po całym stadionie, jakby puszczany był przez klub. Do tego doszły kolejne wyzwiska pod adresem Rząsy, aż wreszcie, w ostatniej akcji pierwszej połowy, Mikael Ishak wbił bramkę na 1:0. "No dobra, zaryzykujmy" - powiedział spiker Grzegorz Surdyk i wywołał nazwisko strzelca bramki. Dopiero wtedy kibice krzyknęli trzy razy "Ishak". Po to, by minutę później, gdy Daniel Stefański zakończył tę część meczu, pożegnać swoich piłkarzy gromkim "wyp..." W drugiej połowie Korona zdobyła dwie bramki, wygrała 2:1 i utrzymała się w Ekstraklasie. Spadła zaś Warta Poznań