Raków Częstochowa stopniowo pnie się w górę tabeli PKO BP Ekstraklasy. Podopieczni Marka Papszuna po niedawnym pokonaniu Legii Warszawa, w niedzielne popołudnie poszli za ciosem i rozprawili się na własnym boisku z Zagłębiem Lubin. Pomimo że pojedynek zakończył się okazałym triumfem "Medalików" w stosunku 5:1, nie brakowało emocji. W przerwie na tablicy wyników widniał rezultat 1:1, więc w drugich 45 minutach mogło zdarzyć się dosłownie wszystko. Po krótkim odpoczynku rozpoczął się jednak koncert w wykonaniu niedawnych mistrzów kraju. Ekipa spod Jasnej Góry, odpowiednio zmotywowana przez trenera, pokazała przeciwnikom miejsce w szeregu. Istna kanonada miała miejsce zwłaszcza w ostatnim kwadransie potyczki, kiedy padły aż trzy bramki. Na stadionie zapanowało święto, ponieważ triumf oznaczał kolejny awans w zestawieniu osiemnastu czołowych polskich drużyn. Obecnie Raków plasuje się na najniższym stopniu podium i pewnie ma chrapkę na zdecydowanie więcej. Marek Papszun niezadowolony z sędziowania w PKO BP Ekstraklasie Pewne zwycięstwo nie oznaczało, że Marek Papszun uśmiechał się cały czas od ucha do ucha. Szkoleniowiec triumfatorów miał mnóstwo zastrzeżeń co do odwołanego rzutu karnego przez arbitrów pojedynku. Upust swojej złości dał na konferencji prasowej. Podczas spotkania z dziennikarzami 50-latek użył mocnego porównania, o którym już robi się głośno w mediach społecznościowych. "Nie będę mówił o poziomie sędziowania, bo nie chcę sobie psuć nerwów. W B klasie sędziowie lepiej się zachowują niż dzisiaj Pan sędzia przy tym odwołanym rzucie karnym" - stwierdził w pewnym momencie trener. Jego słowa zacytował Kamil Głębocki. Czy za wspomniane stwierdzenie 50-latek zostanie w jakikolwiek sposób ukarany? O tym zapewne dowiemy się na dniach. Na razie szkoleniowiec skupia się już pewnie na kolejnym pojedynku. W najbliższą środę Raków wybierze się do Legnicy na starcie z Miedzią w ramach 1/32 finału Pucharu Polski.