Szkoleniowiec Korony, Marcin Sasal zastanawiał się nad przyczynami sromotnej porażki: - Nie wiem, czy to przez te dwa wygrane mecze, ale nie byliśmy sobą w spotkaniu z Cracovią. Gdy gra nie układała się, liczyliśmy na to, że uda się wytrwać do końca pierwszej połowy bez strat, ale w trzy minuty straciliśmy dwa gole i było właściwie po meczu. Cracovia wygrała zasłużenie, a my musimy się męczyć dalej - kręcił głową. - Dzisiaj jest 13 marca, więc może pech nas prześladował, bo Radek Matusiak najpierw trafił w okienko głową i trzeba będzie trochę poczekać zanim to powtórzy, a później piłka odbiła się od jego pleców i wpadła do siatki - bramkarz był bez szans. Widziałem już takie bramki, ale Cracovia oddała sporo strzałów, a my jak na lekarstwo. Nie walczyliśmy, to nie ma wyniku - podkreślał Sasal. O dziwnej bramce na 2-0 opowiadał też Orest Lenczyk. - Darek Pawlusiński oddał strzał, a któryś z obrońców odbił piłkę i zmylił bramkarza. To nie obrońca? To Matusiak? Cieszę się, że to wy powiedzieliście, bo byłbym posądzany o megalomanię w stosunku do niego. Okazuje się, że warto mieć trochę ciała - żartował trener "Pasów". - Za tydzień czeka nas super ważny mecz z Odrą i musimy się do niego podnieść mentalnie - zakończył wypowiedź Marcin Sasal. - Dzisiaj wszyscy mnie rozczarowali. - Gdy po piątkowej konferencji prasowej patrzyłem na dziennikarzy, którym przekazywałem wiadomości dotyczące drużyny widziałem na ich twarzach, że już pewnie szykowali tytuły, czy Lenczyk będzie trenerem w poniedziałek. Okazało się jednak, że zachowaliśmy zimną głowę w przygotowaniach piłkarzy do rundy, do tego co już rozegraliśmy i do tego, co nas jeszcze czeka - podkreślał Lenczyk. Przypomniał też, że nawet w przegranych meczach z Legią i Lechem piłkarze pokazali, że są dobrze przygotowani od strony fizycznej. - O ograniu na razie nie może być mowy. Ono nadejdzie dopiero w kwietniu, maju, gdy boiska zrobią się zielone - dodał Wielki Orest. - Przez pół godziny tego meczu patrzyłem i czekałem na to, co będzie się działo, kiedy Korona zacznie grać, czy zechce nas roznieść, a na pewno będzie chciał pod siebie mecz ułożyć. Przed tym spotkaniem szczegółowo Koronę rozpracowaliśmy i muszę przyznać, że te dwie bramki w dwóch meczach, które dały jej sześć punktów, to się w głowie nie mieści - podziwiał skuteczność rywala trener "Pasów". - Ważne było, aby mecz się ułożył dobrze, że jeszcze w I połowie strzeliliśmy gole. Pierwsza była takiej urody, że nikt nie może mieć zastrzeżeń - podkreślał. Orest Lenczyk od razu mobilizował swych piłkarzy przed następną kolejką. - Mamy problem bo jedziemy do Gdyni na mecz z Arką i będzie to spotkanie z gatunku: albo my, albo oni - uważa. - Musimy drużyny za siebie spuszczać, a nie czekać na to, co się będzie działo w ostatnich kolejkach. Teraz się udało. Orest ma szczęście do Korony, bo pokonywał ją nie tylko jako szkoleniowiec "Pasów", ale też rok temu, będąc na ławce trenerskiej Zagłębia Lubin. Niespodziewanie, nie pytany przez nikogo trener Cracovii wziął pod obronę szkoleniowca Wisły Kraków - Macieja Skorżę. - Nie wiem, co o mnie piszecie, nie czytam. Mogę tylko ubolewać, że tyle pomyj się wylewa na trenera Skorżę. Trener Skorża ma problem, kilku jego piłkarzy szuka formy, ale z pewności drużyna, która zdobędzie mistrzostwo Polski nie zrobi tego w olśniewający sposób, by mieć szanse w kontekście do walki o Ligę Mistrzów - mówił najbardziej doświadczony trener w Ekstraklasie. - Z pewnością nie można powiedzieć, że poziom piłki poszedł w górę, w kierunku Ligi Mistrzów, ale podniósł się u drużyn, które są, że powiem delikatnie - bez szans na mistrzostwo Polski - zauważył. Dlaczego Marcina Cabaja Lenczyk zastąpił Łukaszem Merdą? - Przypomnę, że mam dwóch równorzędnych bramkarzy i który gra, to jest kwestia dyspozycji dnia i kwestia zdrowia. Marcin miał uraz nogi. Uznałem też, że bramkarz po pięciu puszczonych golach w dwóch meczach może czuć dyskomfort. Być może Marcin byłby dziś najlepszy na boisku, ale Merda nogami lepiej gra - porównywał.