Sezon 2023/2024 w PKO BP Ekstraklasie zbliża się do końca, ale emocji z pewnością nie zabraknie. Niezwykle wyrównana jest walka o mistrzostwo czy europejskie puchary, ale i w drugiej połowie tabeli wciąż w grze jest znaczna stawka. W niedzielę Puszcza Niepołomice podejmowała u siebie Wartę Poznań. Obie ekipy pozostawały zamieszane w walkę o utrzymanie. Ewentualny triumf przyjezdnych zapewniłby im matematyczne utrzymanie, co jednocześnie pozwoliłoby pożegnać się trenerowi Szulczkowi w wielkim stylu. Z kolei triumf Puszczy sprawiłby, że ta uciekłaby ze strefy spadkowej i na dwie kolejki przed końcem zależałaby od siebie. Puszcza była o włos od wykorzystania swojej największej broni. Zadecydowały centymetry Każdy kibic PKO BP Ekstraklasy doskonale wie, jaka jest najsilniejsza broń Puszczy Niepołomice. Ta wiedza nie pomaga jednak trenerom rywali w zapobieganiu kreowania niebezpieczeństwa w ten sposób. Piłkarze trenera Tułacza już w ósmej minucie byli bowiem o krok od strzelenia kolejnej bramki po stałym fragmencie gry. Po wrzutce z rzutu rożnego uderzał Tomasz Wojcinowicz. Bramkarz Warty poradził sobie z tym uderzeniem, a następnie w polu karnym najlepiej odnalazł się Łukasz Sołowiej, który z bliska skierował piłkę do siatki. Długa analiza VAR udowodniła jednak, że obrońca znajdował się na minimalnym spalonym. Ta decyzja otrzeźwiła poznaniaków, którzy w kolejnym etapie spotkania próbowali narzucać swoje tempo. A mimo tego do przerwy groźniejsza okazała się Puszcza, która jeszcze kilka razy szukała swoich szans po dośrodkowaniach ze stojącej piłki. Jeśli nie dośrodkowanie, to strzał. Puszcza o krok od utrzymania Już początek drugiej odsłony pokazał, że to podopieczni trenera Tułacza są bardziej zmotywowani do sięgnięcia po komplet punktów. To szybko się opłaciło. W 50. minucie Jakub Kiełb sfaulował Jakuba Serafina, a arbiter podyktował rzut wolny. Choć Puszcza to specjaliści od dośrodkowań ze stałych fragmentów gry, Michał Walski udowodnił, że potrafią też w takiej sytuacji uderzyć. Gospodarze wprowadzili spore zamieszanie we wrogiej szesnastce, po czym pomocnik huknął mocno, po ziemi, wyprowadzając swoją drużynę na prowadzenie. Wydaje się, że w tej sytuacji więcej mógł zrobić Jędrzej Grobelny, choć rywale robili wszystko, by go zdekoncentrować i zasłonić mu tor lotu piłki. Po tym trafieniu niepołomiczanie bynajmniej nie spuścili z tonu. Na pół godziny przed końcem Kamil Zapolnik był bliski drugiego gola przewrotką w tej rundzie, ale jego strzał nieznacznie minął słupek. Jakby tego było mało, na kwadrans przed końcem świetnie urwał się wprowadzony z ławki Artur Siemaszko. 27-latek wpadł w pole karne i pewnym uderzeniem po drugim słupku trafił do siatki, ale arbiter liniowy słusznie podniósł chorągiewkę. Rezultat 1:0 nie zmienił się już do ostatniego gwizdka. To zwycięstwo może okazać się milowym krokiem dla Puszczy. Na dwie kolejki przed końcem drużyna ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową i zależy już tylko od siebie. Ten pojedynek ze strachem oglądali też pracownicy i fani Ruchu Chorzów. Jak się okazało, obawy miały podstawy. Wygrana "Żubrów" oznacza bowiem, że śląski beniaminek stracił matematyczne szanse na utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. To jednak nie koniec niedzielnych emocji z polską piłką. Najważniejszym wydarzeniem dnia będzie pojedynek Lecha Poznań z Legią Warszawa, który rozpocznie się o godzinie 17:30.