Hiszpan, Szwed, Fin, Grek, Portugalczyk, Słowak, Bośniak, Portugalczyk, Hiszpan i wreszcie Polak - tak wygląda czołowa dziesiątka snajperów w Ekstraklasie. Polskim rodzynkiem jest Bartosz Kapustka, który w 19 kolejkach uzbierał siedem bramek. A jakby tego było mało, to 28-letni zawodnik Legii nie jest nawet napastnikiem, tylko pomocnikiem. - Zastanawiam się nad tym od dłuższego czasu, bo to temat rzeka, a bardzo mało osób go porusza. Jeśli chodzi o zawodników, tzw. typowe dziewiątki, to mamy istną plagę. Kompletnie nie wiem, co się dzieje, bo przecież przed laty zawsze mieliśmy w Ekstraklasie Polaków, którzy te kilkanaście razy w tą wielką jak stodoła bramkę potrafili trafić. Koniarek, Podobrożny, Żurawski, Frankowski... A teraz pół Europy bije się o Bośniaka Rodnicia, który w Ekstraklasie strzelił dziewięć bramek. U nas wśród napastników zastój jest straszny, więc stawiamy na zagranicznych - przyznaje Sylwester Czereszewski. Były zawodnik Legii grał w czasach, gdy ekstraklasowe zespoły ofensywę w dużej mierze opierały na Polakach. Królami strzelców byli tacy zawodnicy jak Zenon Burzawa, Marek Koniarek, czy Mirosław Trzeciak. W sezonie 1997/1998 zwycięzcami klasyfikacji zostało aż trzech Polaków: Mariusz Śrutwa, Arkadiusz Bąk i właśnie Czereszewski. - No wiele goli wtedy nie nastrzelaliśmy [po 14], ale z tamtego sezonu pamiętam dwie ciekawostki związane z Mariuszem Śrutwą - w ostatniej kolejce nie wykorzystał rzutu karnego, który dałby mu koronę samodzielnego króla strzelców. Ale za to zdobył gola, gdy... ja byłem obrońcą. Mieliśmy w Legii plagę kontuzji i w dwóch meczach musiałem łatać dziury w defensywie. I właśnie wtedy Śrutwa mi uciekł i zdobył gola - uśmiecha dziś Czereszewski. Do śmiechu jednak mu nie jest, gdy opowiada o potencjale polskich zawodników do ofensywnej gry. Co prawda reprezentacja opiera się na Robercie Lewandowskim, Karolu Świderskim, czy Krzysztofie Piątku, ale w Ekstraklasie od lat jest ogromna posucha - w ostatnich siedmiu sezonach koronę króla strzelców zdobywali bowiem tylko obcokrajowcy. - Kiedyś w większości zespołów ekstraklasowych z przodu biegał ktoś, na kim można było oko zawiesić, a dziś wielu zawodników jest na dobrym poziomie, brakuje jednak perełek, wybitnych piłkarzy. Niektórzy mają przebłyski, ale generalnie problem jest bardzo duży - dodaje. Ostatnim samodzielnym polskim królem strzelców Ekstraklasy był Kamil Wilczek w sezonie 2014/2015. Piotr Jawor