Z odejściem Oresta Lenczyka kończy się pewna era. Era trenerów starej daty, gdy ligowa piłka była zupełnie inna niż dziś, mniej było w niej dronów i laptopów, a więcej kindersztuby i starych, dobrych zasad, w których to osoba starsza pierwsza wyciągała rękę na powitanie, panowała hierarchia i dystans. Kochał Kraków, uwielbiał operę. W środowisku był postrzegany jako dziwak, co wyjaśnił w wywiadzie dla tygodnika "Piłka Nożna". Po raz pierwszy Lenczyk pojawił się na arenie ogólnopolskiej w wieku zaledwie 35 lat (mało wówczas było pierwszych trenerów w tym wieku), gdy z Wisłą Kraków wywalczył tytuł mistrza Polski w sezonie 1977/78. Następnie pracował w wielu klubach ekstraklasy: Śląsku Wrocław, Ruchu Chorzów, Widzewie Łódź, GKS Katowice, Pogoni Szczecin, GKS Bełchatów, Zagłębiu Lubin, Cracovii. Zmieniały się kluby, nie zmieniały się metody trenera. Czasem przez wiele tygodni okresu przygotowawczego zawodnicy nie widzieli piłek do kopania, a zamiast nich lekarskie. Orest Lenczyk stawiał na przygotowanie fizyczne, był zwolennikiem szkoły dr Jerzego Wielkoszyńskiego i to przynosiło efekty w postaci ośmiu medali mistrzostw Polski. Nie miał złudzeń w sprawie współczesnej piłki ligowej: "Jeśli piłkarz jest matołem, to potrzebuje menedżera, a jak jest inteligentny, to sobie sam poradzi". Czasem wręcz szokował szczerością, w często zakłamanym środowisku piłkarskim. Jak wtedy, gdy w wywiadzie dla "SuperExpressu" powiedział, że "uprawia zawód dla idiotów" lub, gdy wypłynęły pamiętne "taśmy Lenczyka" - rzecz miała miejsce podczas pracy trenera w Śląsku Wrocław - niespodziewane mistrzostwo Polski w 2012 r. to ostatni wielki sukces trenera. Chociaż czy to aż taki sukces? "Sukces jest wtedy, gdy się go nie zauważa. W pracy trenera nie ma sukcesów. Na końcu zawsze przegrywa szkoleniowiec" - to też słowa Lenczyka. Trener Orest Lenczyk nie żyje. Miał 81 lat W 2012 r. w trakcie rozgrywek "Wojskowi" wpadli w zawirowanie, które zaowocowało spotkaniem w ratuszu z udziałem prezydenta Rafała Dutkiewicza. Lenczyk nie owijał w bawełnę: "Ja, jak patrzę na Sochę, na Dudka, na Gancarczyka, którego wypożyczyli, no i jeszcze na Przemka pewnie, to jak oni grają ze słabszymi drużynami, to oni się wyróżniają, a na tle tych zawodników z Ekstraklasy... Niestety, niestety. No, chyba że się trafia na wyjątkowo słabych, a tak bywało jesienią, stąd oni tyle punktów załapali". Kapitan tamtej drużyny Śląska, Sebastian Mila został wydelegowany przed drużynę, aby porozmawiać z trenerem o tej sytuacji: - To był trudny moment. Wyszło na jaw, że trener dostrzega w nas pewne braki. Drużyna była bardzo rozczarowana jego postawą. Pomyślałem wtedy: to nie jest dobry moment, by zajmować się takim rzeczami. Chłopaki w szatni mówią, że coś trzeba z tym zrobić. Jako kapitan kursowałem do pokoju trenera na pierwsze piętro. Wchodzę do niego i mówię, że jest nagranie i taka sytuacja. Trener Lenczyk pierwsze co wypalił: ale ja mówiłem prawdę! Myślałem, że skonam ze śmiechu! Trener mnie pyta: to co ja mam teraz zrobić? Idę na dół do chłopaków, część się śmiała, ale część mówi, że tak nie może być, że trener w nas nie wierzy. Nie trenujemy! Idź powiedzieć trenerowi, że nie będziemy trenować. Wreszcie stanęliśmy na środku boiska, trener mówi: słyszałem, że jest jakiś problem. No jest. Przepraszam was. A teraz możemy iść trenować. To jest niesamowicie inteligentny człowiek, trochę nas wypuszczał, trochę sprawdzał jak zareagujemy. Bardzo dobrze go wspominam i bardzo cenię. Teraz Mila, który jest w sztabie Michała Probierza na Euro 2024 jako asystent, musiałby użyć niestety czasu przeszłego. Orest Lenczyk zmarł w Krakowie 11 czerwca 2024 r. w wieku 81 lat. Drugiego takiego trenera nie będzie.