Łodzianie są w trudnej sytuacji. Ostatnie miejsce sprawiło, że doszło do zmiany na stanowisku trenera - Kazimierza Moskala zastąpił Piotr Stokowiec. Trzeba przyznać, że nowy szkoleniowiec nie miał łatwego startu. Najpierw ŁKS mierzył się z kandydatem do mistrzostwa Polski Lechem Poznań (1:3), Górnikiem Zabrze (0:5), mistrzem kraju Rakowem Częstochowa (0:2 w Pucharze Polski), a teraz z liderem ekstraklasy. Piłkarze trenera Jacka Magiery są niepokonani od dziesięciu spotkań, z których osiem wygrali i obok Jagiellonii Białystok są rewelacja rundy jesiennej. A obie drużyny w poprzednim sezonie broniły się przed spadkiem. I szybko strzelili gola. Po rzucie rożnym piłka spadła pod nogi Jehora Macenki. Dawid Arndt, bramkarz beniaminka, zdołał sparować futbolówkę na słupek, ale Erika Exposito skutecznie dobił. ŁKS miał problemy z utrzymaniem się przy piłce. Podopieczni Stokowca musieli odrabiać starty, a grali zachowawczo. Groźną akcję napędził Dani Ramirez. Podał prostopadle do Piotra Głowackiego, który uderzył zza pola karnego, ale trafił w obrońcę. Śląsk szybko objął prowadzenie Do kuriozalnej sytuacji doszło w 32. minucie spotkania. Nahuel Leiva chciał rozpocząć akcję ofensywną. Podał do, jak mu się wydawało, dobrze ustawionego kolegi. Tym kolegą okazał się... Kamil Dankowski. Prawy. Eksperci nie mieli wątpliwości. Sędzia techniczny popełnił błąd, gdy pozwolił łodzianom grać w strojach podobnych kolorystycznie do trykotów wrocławian. Kilka chwil przed końcem pierwszej połowy strzału z dystansu próbował Patrick Olsen. Uderzył niecelnie. Śląsk zasłużenie wygrał pierwszą odsłonę gry. Dominował nad najsłabszym zespołem w lidze ŁKS, który nie zdołał nawet oddać celnego strzału. Fani Śląska w przerwie mieli kolejny powód do radości. Szefowie lidera ogłosili, że do zespołu dołączy Patryk Klimala. Młodzieżowy reprezentant Polski ze względu na sytuację geopolityczną rozwiązał kontrakt z Hapoelem Beer Szewa. Związał się ze Śląskiem umową obowiązującą do końca czerwca 2027 roku. 150 minut czekali kibice ŁKS-u na celny strzał w lidze, ale nareszcie się udało. W meczu z Górnikiem Zabrze, piłkarze beniaminka ani razu nie trafili w światło bramki. Ze Śląskiem udało się po godzinie. Z bocznej części pola karnego uderzył Ramirez, ale Rafał Leszczyński bez problemu sparował jego uderzenie do boku. ŁKS zaskoczył Śląsk Wydawało się, że Śląsk kontrolował przebieg meczu. 20 minut przed końcem spotkania wrocławianie zagrozili bramce Arndta po raz kolejny. Macenko uderzył z dystansu, piłka odbiła się od interweniującego Michała Mokrzyckiego. Wrocławianie mieli rzut rożny, ale to ŁKS ruszył z kontrą. Mokrzycki próbował strzelać z dystansu, ale jego uderzenie zostało zablokowane. Do końca meczu został kwadrans i łodzianom udało się sprawić niespodziankę. Ramirez podał prostopadle do wbiegającego w pole karne Kamila Dankowskiego. Obrońca ŁKS-u zagrał wzdłuż bramki, a Stipe Jurić tylko dołożył nogę i było 1:1. Goście mieli jeszcze okazję, by objąć prowadzenie, ale Piotr Janczukowicz minimalnie się pomylił. Niewykorzystana sytuacja zemściła się w szóstej minucie doliczonego czasu, kiedy trafił Piotr Samiec-Talar.