Takie sytuacje, choć nietypowe zdarzały się już w naszej lidze. W sezonie 2009/10 Cracovia i Wisła Kraków grały w Sosnowcu. Różnica jest taka, że obiekty tych klubów były w przebudowie. Później wiele razy naginano przepisy licencyjne i pozwalano drużynom grać poza "domem". Taka sytuacja miała miejsce m.in. w przypadku Sandecji Nowy Sącz. W sezonie 2017/18 klub nie dostał licencji na grę na stadionie im. Ojca Władysława Augustynka. Zespół musiał jeździć do Niecieczy, gdzie grała także Termalica. Sezon zakończył się spadkiem obu ekip. Po tym sezonie Zbigniew Boniek deklarował, że nie będzie więcej sytuacji, aby w PKO Ekstraklasie, występowały drużyny, których stadion nie spełnia wymogów licencyjnych. Wyraził to nawet publicznie, na Twitterze. "Sandecja zasługuje na szacunek i aplauzy. Nowy Sącz już mniej. Koniec od 2019/20 z graniem poza domem. Najpierw infrastruktura, szkolenie potem przypadkowe awanse. Dla pilkarzy wielkie brawa za walkę" - napisał. Najświeższym przykładem jest Skra Częstochowa. Miasto spod Jasnej Góry ledwo poradziło sobie ze zmodernizowaniem jednego stadionu, nie mówiąc o dwóch. Przecież Raków też grał na "wygnaniu". Przez dwa sezony podopieczni Marka Papszuna podejmowali rywali w Bełchatowie, a gdy wrócili na swój stadion, nie był on ukończony i klub naraził się na śmieszność, przez sławne zdjęcie z przejeżdżającym, obok obiektu, tramwajem. Teraz problemy ma Skra. Jej stadion nie spełnia choćby podstawowych wymogów pierwszoligowych. Drużyna, cały ostatni sezon, grała na wyjazdach. W połowie meczów pełniła rolę gospodarza, ale były to spotkania m.in. w Gdyni, czy Olsztynie. Ciężko, aby w tak dalekie lokalizacje dotarła spora grupa kibiców z Częstochowy, a papierologia nie zastąpi rzeczywistości i nie da się stworzyć takiej atmosfery, jak na własnym obiekcie. Teraz Skra ma jeszcze większe kłopoty. Choć sportowo utrzymała się w Fortuna I Lidze, to nie otrzymała licencji. Nie udało dogadać się z Rakowem, aby występować na stadionie przy ul. Limanowskiego. Bezdomny klub prawdopodobnie nie wystąpi więc na zapleczu Ekstraklasy. Pomyłką były jednak dotychczasowe występy. Na jakiej podstawie Skra dostała licencję na niedawno zakończony sezon, a dlaczego nie dostała jej teraz. W kwestii stadionu nic się nie zmieniło, jak nie było, tak nie ma, czemu nadal klub nie może rozgrywać wszystkich meczów na wyjazdach? Wiele decyzji PZPN-u jest niezrozumiałych, także i ta, a wiele zależy od widzimisię komisji licencyjnej i cwaniactwa klubów. Takim cwaniactwem wykazuje się m.in. Warta Poznań. Nie dość, że nie występuje na własnym obiekcie, to nie ma problemów z licencją. Ba, może nawet zarabiać na tym, że inna drużyna będzie również występować w Grodzisku Wielkopolskim. Były obiekt Groclinu, do rozgrywek PKO Ekstraklasy zgłosił bowiem Chrobry Głogów. Drużyna musi wygrać jeden mecz, aby zagrać na najwyższym poziomie rozgrywkowym. W niedzielę, w barażu o awans, zmierzy się z Koroną Kielce. Jeśli wygra, zagra w PKO Ekstraklasie, ale nie w Głogowie, bo tam trzeba m.in. powiększyć trybuny, a w Grodzisku Wielkopolskim. Chrobry zgłosił ten stadion i licencję otrzymał. Będzie się więc wymieniał z Wartą w roli gospodarza. W dodatku Warta Poznań, która też występuje na tym stadionie, będzie zarabiać na jego wynajmie. Czy to nie brzmi absurdalnie? Jak widać w PKO Ekstraklasie system licencyjny działa podobnie, jak VAR. Niby potrzebny, ale ma sporo mankamentów i wzbudza wiele kontrowersji, a wręcz rodzi patologiczne sytuacje, w których klub grający na obcym stadionie zarabia na tym, że inny klub rozgrywa mecze na tym samym obcym stadionie. Lepiej już chyba, wzorem Gibraltaru, rozgrywać całą ligę na jednym obiekcie, a stadionowi w Grodzisku Wielkopolskim nadać status narodowego.