Oba zespoły podchodziły do tego spotkania z chęcią powetowania sobie porażki w poprzedniej kolejce. Cracovia przegrała na wyjeździe 0:2 z Lechem Poznań, natomiast Motor Lublin po widowiskowej rozgrywce uległ przed własną publicznością Widzewowi Łódź 3:4. Faworytem spotkania przy ulicy Kałuży byli gospodarze, którzy przed tym meczem mieli 23 punkty na koncie, przy 15 gości. Zdobycz punktowa z ostatnich pięciu kolejek wskazywała jednak, że będzie to wyrównane starcie. "Pasy" zgromadziły ich siedem, a lublinianie ledwie o jeden mniej. I faktycznie, mecz był bardzo wyrównany, choć tylko do przerwy, ale ostatecznie i tak dostarczył wielu emocji. Spektakularna pierwsza połowa. Cztery gole i remis Cracovii z Motorem Spotkanie otworzyło się ekspresowo. Już w 2. minucie piłkarze Motoru Lublin objęli prowadzenie. Przyjezdni mieli rzut wolny i w polu karnym Cracovii powstało wielkie zamieszanie, po którym piłka spadła pod nogi Pawła Stolarskiego. Prawy obrońca gości przyjął ją i oddał mocne uderzenie z prawej nogi, którym pokonał Henricha Ravasa. Gospodarze nie zamierzali pozostawić tego bez odpowiedzi i natychmiast ruszyli do ataku. Ich starania bardzo szybko zakończyły się sukcesem, bowiem już w 6. minucie udało im się doprowadzić do wyrównania. Świetnie dośrodkowanie z prawego sektora w pole karne posłał Ajdin Hasić, a tam odnalazł się niepilnowany David Kristjan Olafsson i mocnym uderzeniem z lewej nogi trafił do siatki, choć bardzo blisko obrony tego strzału był Kacper Rosa, który miał już piłkę na rękach, ale nie zdołał uchronić swojego zespołu przed utratą gola. Gdy kibicom mogło się wydawać, że w pierwszych minutach nie wydarzy się już spektakularnego, piłkarze ponownie postanowili ich zaskoczyć, bo już w 8. minucie Motor ponownie prowadził. Tym razem po dośrodkowaniu Michała Króla do piłki dopadł Matheiu Scalet. Były zawodnik Śląska Wrocław uderzył z powietrza i efektowny pokonał Ravasa, który był bardzo blisko skutecznej interwencji. Zatem wystarczyło ledwie osiem minut, by trybuny przy Kałuży były świadkami aż trzech trafień. Tym razem Cracovia nie ruszyła już tak zdecydowanie do odrabiania strat. W kolejnych minutach zawodnicy Dawida Kroczka raczej spokojnie i cierpliwie konstruowali ataki i właśnie ta cierpliwość została im wynagrodzona w 44. minucie. Benjamin Kalmann wpadł w pole karne z prawego skrzydła i uderzył na bramkę. Mocny strzał Rosa zdołał odbić, ale zrobił to na tyle pechowo, że piłka spadła pod nogi Olaffsona i Islandczyk cieszył się z dubletu. To był ostatni akcent pierwszej połowy. Obie ekipy zeszły zatem do szatni przy remisie 2:2. Cracovia zdeklasowała Motor. Skończyło się aż na ośmiu golach przy Kałuży Po powrocie do gry na murawie było dosyć spokojnie. Gra początkowo była mocno szarpana, ale od 60 minuty coś zaczęło się dziać. W 60. minucie po znakomitym dośrodkowaniu Otara Kakabadze z prawej strony głową uderzał Mikkel Maigaard, ale Rosa pewnie złapał piłkę. Ledwie trzy minuty później doskonałą sytuację miał Motor Lublin. Sergi Samper posłał doskonałe prostopadłe podanie do Mbaye Ndiaye, a ten zdołał już nawet minąć Ravasa i strzelić na pustą bramkę, ale zrobił to zdecydowanie za lekko, bo bramkarza "Pasów" zdążył zaasekurować Virgil Ghita. Wynik nie uległ zmianie, choć powinienen, bo Senegalczyk po tak dobrze rozegranej akcji miał obowiązek jedynie dopełnić formalności. Co nie udało się Motorowi, to zrobiła Cracovia. W 72. minucie gospodarze po raz pierwszy w tym spotkaiu wreszcie wyszli na prowadzenie. Piłkę po dośrodkowaniu z rzutu rożnego strącił Ghita. Futbolówka spadła pod nogi Olafssona, który niemal z linii bramkowej skierował ją do bramki i skompletował hat-tricka. "Pasy" wcale nie zamierzały się zatrzymywać. W 77. minucie błąd w środku pola Caliskanera wykorzystał Maigaard, który od razu wypatrzył Benjamin Kallmana. Fin znalazł się w sytuacji sam na sam z Rosą i pewnym uderzeniem z prawej nogi podwyższył prowadzenie gospodarzy. Cracovia ewidetnie nabrała wiatru w żagle. Raptem dwie minuty później było już 5:2. Świetne podanie do Kallmana posłał Kakabadze, a ten przyjął piłkę i tylko dopełnił formalności. Krakowianie wcale nie zamierzali na tym poprzestać. Na cztery minuty przed końcem podstawowego czasu gry Olafsson zgrał piłkę do Mateusza Bochniaka, który oddał fenomenalne uderzenie sprzed pola karnego. Po drodze piłka odbiła się jeszcze od słupka i wpadła do bramki Motoru. Tym samym Cracovia przypięczętowała swoje wielkie zwycięstwo.