Lechia Gdańsk jeszcze w tym sezonie nie wygrała, Górnik Zabrze nie stracił bramki u siebie - zdecydowanym faworytem pierwszego niedzielnego spotkania 7. kolejki Ekstraklasy byli gospodarze. Jak to często w naszej lidze bywa na boisku wszelkie przedmeczowe przewidywania wzięły w łeb, po dramatycznym spotkaniu Lechia niespodziewanie wygrała 3-2, a dwie bramki padły po stałych fragmentach gry. Lechia starała się grać odważnie od początku spotkania. Aktywny był Camilo Mena, który pomylił się minimalnie w 8. minucie spotkania. 13. minuta mogła okazać się pechowa dla gości, do siatki trafił Luka Zahović, ale chwilę wcześniej był na spalonym. Gospodarze coraz mocniej dokręcali śrubę, na lewej stronnie szalał Nigeryjczyk Taofeek Ismaheel. I gdy wydawało się, że bramka dla Górnika jest kwestią czasu nagle ni stąd ni zowąd na prowadzenie wyszli goście. Lechiści dobrze rozegrali na skrzydle, piłkę otrzymał filigranowy Anton Carenko (ledwie 162 cm), rozbujał obrońcę i trafił do siatki obok bezradnego Michała Szromnika w 24. minucie. Ale to nie koniec - za pięć minut z rzutu rożnego idealnie dośrodkował kapitan Rifet Kapić, a głową do siatki trafił szwedzki stoper Elias Olsson. 2-0 do przerwy, tak wysoko jeszcze gdański beniaminek w tym sezonie nie prowadził. Lechia Gdańsk wygrała po raz pierwszy w sezonie Trener zabrzan, Jan Urban postanowił reagować - w przerwie dokonał trzech zmian, boisku opuścił m.in. Lukas Podolski. W 53. minucie do siatki trafiił jeden z rezerwowych Paweł Olkowski, który wykończył fantastyczną, koronkową akcję Górnika. Olkowski wyrastał na bohatera gospodarzy, gdy w 64. minucie wybił z pustej już bramki strzał Camilo Meny. To powinna być bramka. Jednak co się odwlecze to nie uciecze - lechiści podwyższyli prowadzenie po kolejnym stałym fragmencie gry - dośrodkował Kapić, strzelał Bujar Pllana, a piłkę do siatki skierował Bohdan Wiunnyk. W 82. minucie bramkę kontaktową dla miejscowych zdobył Filipe Nascimento, kolejny z rezerwowych. 2-3 i czekała nas emocjonująca końcówka, w której wynik nie uległ zmianie. Ta wygrana daje trochę oddechu drużynie Lechii Gdańsk, która opuściła nareszcie ostatnie miejsce w Ekstraklasie. Zawodnicy trenera Szymona Grabowskiego będą mieli teraz dwa tygodnie na spokojną pracę. Jest spora szansa, że przed zakończeniem okna transferowego (6 września) wzmocnieniu ulegnie kadra beniaminka. Powinien się również wyjaśnić status Luisa Fernandeza, który zarabia 30 tysięcy euro, a od kwietnia nie trenuje z drużyną, obciążając i tak już napięty budżet Lechii Gdańsk.