W Łodzi spotkały się dwie drużyny, które miały dobre (Stal) i bardzo dobre wyniki jesienią (Widzew), ale wiosną zawodzą. Zwłaszcza mielczanie, którzy w 2023 roku jeszcze nie wygrali, a zdobyli tylko cztery punkty. Posadą za to zapłacił trener Adam Majewski, którego zastąpił Kamil Kiereś. Ten szkoleniowiec pochodzi z oddalonego o 40 km od Łodzi Piotrkowa Trybunalskiego, a wiele lat spędził w pobliskim GKS Bełchatów, lokalnym rywalu łodzian. Jego drużyny częściej niż z Widzewem mierzyły się tylko z Koroną i Legią. Co ciekawe nigdy nie udało mu się pokonać łódzkiej drużyny. Widzewiacy wiosną zdobyli dziewięć punktów, a to głównie dzięki temu, że walczą do końca. W ten sposób, w doliczonym czasie gry uratowali remisy z Jagiellonią, Wisłą, Legią, Cracovią i wygrali ze Śląskiem. Dzięki świetnej jesieni nadal są wysoko w tabeli, a do czwartego miejsca, które powinno dać miejsce w europejskich pucharach, tracą tylko trzy punkty. W tabeli wiosny Stal jest ostatnia, Widzew czternasty. Odbicie nie do obrony Widzewiacy rozpoczęli agresywnie, ale szybko goście sprowadzili ich na ziemię, choć trzeba przyznać, że było sporo w tym przypadku. Z lewej strony podał w pole karne Marcin Flis, Bartłomiej Ciepiela dostawił nogę, a piłka poleciała tak dokładnie w tzw. okienko, że Henrich Ravas nie był w stanie jej sięgnąć. Widzew szybko spróbował odrobić straty - strzał Jakuba Sypka z trudem na rzut rożny odbił Bartosz Mrozek. Po chwili po kolejnym stałym fragmencie Bartłomiej Pawłowski trafił w słupek. Kolejne strzały były albo minimalnie niecelne, albo bronił Mrozek. Próbowali Juljan Shehu, Jordi Sanchez czy Marek Hanousek. Gospodarze tworzyli sytuacje, ale wciąż czegoś brakowało. A to dośrodkowanie było za mocne, a to niedokładne, a to wmieszał się rywal. W efekcie, mimo przewagi, bramkowych okazji nie było. Po zmianie stron gospodarze zaatakowali, znów byli blisko pola karnego, ale nadal brakowało precyzji. I powtórzyła się sytuacja z pierwszej połowy. Sygnał ostrzegawczy wysłał Maciej Domański, ale po jego uderzeniu i rykoszecie piłka wyszła na rzut rożny. Po dośrodkowaniu futbolówka trafiła przed pole karne, a tam Mateusz Mak przymierzył i Stal prowadziła 2-0. W 61 minucie Widzew był bliski gola - po podaniu Sancheza Pawłowski w polu karnym zakręcił obroną Stali, ale piłkę sprzed linii bramkowej wybił Maciej Wolski. W odpowiedzi Mak trafił w słupek. Do końca meczu łodzianie walili głową w mur i wynik się nie zmienił. Mileczanie wygrali pierwszy raz od prawie pół roku i odskoczyli od strefy spadkowej.