Gdyby patrzeć tylko na historię starć Warty i Rakowa, to trzy punkty liderowi można było przyznać już przed meczem. Od powrotu poznaniaków do Ekstraklasy w 2020 roku, obie drużyny spotkały się pięć razy i za każdym razem górą była drużyna Papszuna. Mało tego - Warta nie potrafiła nawet Rakowowi w tym czasie strzelić bramki, marnowała rzuty karne. Podobnie zresztą było wcześniej w pierwszej lidze. Od ostatniego sukcesu "Zielonych" nad drużyną z Częstochowy, w drugiej lidze, minęło blisko 10 lat, a to w futbolu przepaść. Warta zagrała inaczej niż w Częstochowie. Zaskoczyła tym Raków? Tyle że Warta prowadzona przez Dawida Szulczka jest w stanie łamać wiele stereotypów. Nie gra pięknie, ale niezwykle efektywnie - zwłaszcza w meczach wyjazdowych. Trener poznaniaków uznał, że nie ma sensu grać z Rakowem otwartą piłkę, jak latem w Częstochowie, a lepiej oddać mu piłkę i "skazać" na kreowanie akcji. Tak, by Raków miał jak najmniej okazji do akcji po przechwytach. I rzeczywiście, Raków mocno się męczył. Niewiele okazji do rajdów mieli obaj wahadłowi, rzadko piłkę dostawał Vladislavs Gutkovskis. Okazję do uderzenia z rzutu wolnego otrzymał za to Ivi Lopez, z ok. 25 metrów od bramki. Rok temu trafił tak w Grodzisku i ustalił wynik na 2-0 dla Rakowa, wtedy koszmarny błąd popełnił jednak Adrian Lis. Tym razem kozioł miał nastąpić tuż przed bramkarzem Warty, więc Lis wyszedł metr do przodu i pewnie złapał piłkę. Zapachniało sensacją w Grodzisku. Lider dostał nagle dwa ciosy! Raków niewiele miał więc okazji, Warta zresztą podobnie, ale w 26. minucie zaskakująco zdobyła bramkę. I to z elementu, z którego jesienią żył właśnie Raków. Zastosowała pressing przed polem karnym rywali, piłkę przejął Konrad Matuszewski, zagrał do Miłosza Szczepańskiego, a ten dośrodkował z lewego skrzydła. Nadbiegający przed bramkę Jan Grzesik nie trafił co prawda w piłkę, ale ta odbiła się od uda Milana Rundicia i wpadła do siatki. Ledwie Raków zdołał otrząsnąć się po pierwszym ciosie, a już cztery minuty później otrzymał drugi. Warta Poznań wznawiała grę z autu na połowie boiska, a kilkanaście metrów dalej Szczepański znalazł się blisko Frana Tudora. Jak tłumaczył później, miał wyblokować wahadłowego Rakowa. Chorwat uznał, że gracz Warty robi to zbyt nachalnie, odmachnął się łokciem i... trafił prosto w twarz rywala. Sędzia Łukasz Kuźma nie miał wyjścia - jedynym rozwiązaniem było wykluczenie piłkarza gości. Nawet grając w liczebnej przewadze Warta nie zmieniła swojej taktyki. Nie zamierzała prowadzić gry i narażać się na kontry Rakowa. To lider Ekstraklasy zmuszony był kreować akcje, co przychodziło mu z dużym trudem. Raz się jednak udało - w 41. minucie Patryk Kun zgubił w końcu na moment Grzesika i dośrodkował prosto na głowę Giannisa Papanikolaou. Grek miał cztery metry do bramki, nikogo wokół siebie, ale jednak spudłował. Jeszcze przed przerwą Gutkovskis pokonał Lisa, tyle że w momencie zagra od Lopeza była na spalonym. Warta zaś skupiła się na kontrach bądź też kreowaniu akcji jednym, dalekim podaniem. Bardzo aktywny był najmłodszy na boisku Kajetan Szmyt, który z łatwością mijał piłkarzy Rakowa. Jak choćby w 35. minucie, gdy najpierw wygrał sprint z Bartoszem Nowakiem, później ograł Tomáša Petráška, a ostatecznie jego uderzenie z pola karnego zdołał zablokować Rundić. Później zaś Petrášek zablokował jeszcze strzał Adama Zreľáka. Warta więc po pierwszej połowie prowadziła, grała w przewadze, mimo, że to goście byli w posiadanie piłki przez grubo ponad dwie trzecie czasu! Raków, w dziesiątkę, zepchnął Wartę do głębokiej obrony. I wyrównał! Drugą połowę Warta zaczęła bardzo odważnie, wysoko podchodząc pod drużynę gości. Dość szybko miała też pierwszą dobrą sytuację, gdy po dośrodkowaniu Miguela Luisa Zreľák źle uderzył piłkę głową. Tyle że dość szybko inicjatywę znów przejął Raków i już w 58. minucie dopiął swego. Najpierw dobrej pozycji z rzutu wolnego nie wykorzystał Lopez, ale chwilę później Hiszpan świetnie dośrodkował z rzutu rożnego, a zostawiony bez opieki tuż przed bramką Strátos Svárnas dołożył tylko głowę. Goście lepsi, Warta w przewadze się "dzielnie" broniła Remis Rakowa nie zadowalał, grając w osłabieniu wciąż atakował, zamykał Wartę na jej połowie. Tyle że poznaniacy nie próbowali już nawet wychodzić z kontrami, nie byli w stanie. Roszady w obu zespołach nie spowodowały zmiany w przebiegu - poznaniacy myśleli już chyba tylko o remisie, choć pewnie trener Szulczek miał inną myśl, wprowadzając drugiego napastnika Enisa Destana. W 80. minucie to jednak Lis uratował gospodarzy - po świetnym i mocnym strzale zza szesnastki w wykonaniu Lopeza. Warta odpowiedziała niecelnym uderzeniem Destana. Raków wciąż ma ogromną przewagę - zobacz tabelę! Raków aż do ostatniego gwizdka sędziego był zespołem lepszym, groźniejszym, ale nie zdołał już po raz drugi zaskoczyć Lisa. Tym samym przerwana została seria siedmiu kolejnych zwycięstw drużyny Marka Papszuna w Ekstraklasie, a wliczając Puchar Polski - nawet dziewięciu. Co jednak nie zmienia sytuacji w tabeli, bo tu przewaga lidera nad resztą stawki wciąż jest bardzo wyraźna.