Grosicki tym razem nie wystąpił w reprezentacji Polski w spotkaniach z Estonią i Walią, ale nie jest wcale wykluczone, że w czerwcu zostanie jokerem w zespole Michała Probierza w finałach EURO. Wystarczy, że utrzyma formę, którą ma właściwie od końca letnich wakacji. Bo początek sezonu miał kiepski, zaczął "dodawać" jakiekolwiek liczby dopiero od ósmego spotkania, a dziś przed pierwszym gwizdkiem miał już w dorobku 11 trafień i 11 asyst. I po pierwszej (sic!) akcji meczu z Cracovią było wiadomo, że będą one znacznie lepsze. Lukáš Hroššo czekał na ten moment cały sezon. I po niecałej minucie skapitulował Pogoń walczy w Ekstraklasie o europejskie puchary, choć pewnie wciąż jej gracze i kibice marzą o pierwszym w historii tytule mistrzowskim, Cracovia musi bronić się przed spadkiem. Świetnie zaczęła tę rundę, od imponującego 6:0 z Radomiakiem, ale później przyszło pięć meczów bez zwycięstwa. Niby gra nie jest najgorsza, "Pasy" rzadko przegrywają, ale jednak przewaga drużyny nad strefą spadkową też stała się niewielka. A już po pierwszej akcji w Szczecinie nastroje w ekipie gości musiały być gorsze. A to Cracovia zaczęła mecz, dwa raz piłka znalazła się w polu karnym gospodarzy, ale Pogoń od razu skontrowała. Bohaterem był oczywiście Grosicki, to on przemknął lewą stroną boiska, kapitalnie wyłożył futbolówkę Fredrikovi Ulvestadowi, a ten trafił między nogami Lukáša Hroššo. Słowacki weteran cały sezon przyglądał się grze kolegów z ławki rezerwowych, w końcu dostał szansę i nie wytrzymał z pustym kontem nawet minuty. Gdy piłka mijała linię bramkową, była 47. sekunda meczu. Szybka odpowiedź Cracovii i za chwilę kolejny gol w Szczecinie. Działo się na stadionie "Portowców"! Tyle że po kolejnych 96 był już remis 1:1, co uciszyło stadion w Szczecinie. Cracovia wywalczyła rzut rożny, dośrodkował Davíd Kristján Ólafsson, akcję na bliższym słupku doskonale zamknął głową Benjamin Källman. Trudno wyobrazić sobie lepszy początek meczu. Ten stracony gol jakoś mocno nie wpłynął na Pogoń, która pod względem czysto piłkarskim była po prostu o klasę lepsza. Na lewej stronie rządził i dzielił Grosicki, w środku dobre momenty miał Rafał Kurzawa, starał się na prawym skrzydle młodzieżowiec Adrian Przyborek, choć brakowało mu tego kunsztu, który posiada "Grosik". W 15. minucie gospodarze znów objęli jednak prowadzenie, oczywiście po akcji Grosickiego, kolejnym jego dośrodkowaniu i niefortunnej interwencji Eneo Bitriego. Było więc 2:1 dla Pogoni, olbrzymia przewaga tej drużyny i kilka szans, by już po pierwszej połowie mieć olbrzymi spokój. Jedną zmarnował Grosicki, inną Efthymios Koulouris, zablokowany został Ulvestad. Szczecinianie świetnie spisywali się w grach na małej przestrzeni, zamykali bezradną Cracovię przed jej bramką. Co z tego, skoro wynik się jednak nie zmieniał. Mimo, że goście wciąż biegali za piłką. Zaskakująca zmiana ról. Cracovia ruszyła, choć to zwykle dominuje w drugich połowach Pogoń miała już w tym sezonie wiele spotkań, które kończyły się w całkowicie niezrozumiały sposób, gdy przerywała mecze lub je remisowała. Zwłaszcza na swoim stadionie, bo na wyjazdach raczej nie zawodzi. I już po czterech minutach drugiej połowy Cracovia stanęła przed szansą wyrównania, znów po rzucie rożnym. Z bliska główkował Arttu Hoskonen, Valentin Cojocaru świetnie interweniował. To był sygnał, by "Portowcy" zachowali jednak czujność. Pogoń nie miała już takiego spokoju w rozgrywaniu piłki, Cracovia wreszcie atakowała wyżej i odważniej. Grosicki raz pokazał się z dobrej strony, jego ofensywne zapędy też były jednak skuteczniej powstrzymywane. Zespół Jacka Zielińskiego zaś może nie tworzył jakichś spektakularnych okazji, ale Cojocaru musiał być czujny. Jak m.in. w 73. minucie, gdy niecelnie uderzał głową Patryk Makuch. Tyle że skoro Cracovia nie potrafiła wyrównać, to ostateczny cios zadała Pogoń. Dokonał tego ten, który w końcówce zastąpił Grosickiego - Wahan Biczachczjan. Dostał świetne podanie od Marcela Wędrychowskiego, przełożył sobie futbolówkę, a później przymierzył niemal w okienko. Pogoń wygrała 3:1, jest blisko wicelidera z Wrocławia, a w perspektywie ma dwa kluczowe spotkania: w środę z Jagiellonią w półfinale Pucharu Polski, w niedzielę zaś z Lechem w Poznaniu.