Gdyby brać pod uwagę tylko kwiecień i maj, Górnik Zabrze walczyłby dziś o... Ligę Mistrzów. W połowie marca trenerem tej drużyny został Jan Urban, miał ratować dla Zabrza Ekstraklasę. Uratował - i to jak! Górnicy byli rewelacją końcówki sezonu, pokonali m.in. Lecha i Pogoń, w siedmiu ostatnich kolejkach zdobyli 19 punktów. Warta zaś, gdy po wygranej z Legią 21 kwietnia zapewniła sobie utrzymanie, kompletnie spuściła z tonu. W efekcie spadła z piątego miejsca na ósme, została wyprzedzona m.in. przez Górnika. Taka passa spowodowała, że Urban przedłużył umowę z klubem na kolejne dwa lata, w Zabrzu wróciły marzenia o powrocie do czołówki. Co innego Warta - to klub biedny, problemy kadrowe dla trenera to codzienność. Dawid Szulczek coraz głośniej domaga się wzmocnień, bo bez nich "Zielonym" ciężko będzie się utrzymać. Oba kluby zaczęły sezon tak samo, od domowych porażek. O ile wpadkę Warty można zrozumieć, porażka 0:1 z Pogonią Szczecin wielką tragedią nie jest, to już przegrana zabrzan z Radomiakiem 0:2 dawała sporo do myślenia. Wielkie błędy popełniał bramkarz Daniel Bielica, ale Urban dał mu szansę do rehabilitacji. Tym razem nie on zawinił, Górnik miał inny słabszy punkt. Warta zaczęła od celnego strzału, bramkarz Górnika nie dał się zaskoczyć. Później można było zasnąć Mecz Warty z Górnikiem od początku był bardzo słaby. Zaczął się obiecująco, od celnego strzału Macieja Zurawskiego, ale później wiało nudą. Górnik już po czterech minutach stracił debiutującego Kostasa Triantafyllópoulosa (kontuzja), ale też źle prezentował się w ofensywie. Goście nie mieli żadnego pomysłu na oszukanie cofniętej Warty, nie potrafili przyspieszyć akcji, nie robił tego mało widoczny Lukas Podolski. Jakby w ogóle nie było go na boisku. Starał się może na lewej stronie Paweł Olkowski, biegał w pole karne Rafał Janicki, nie można odmówić ambicji Daisuke Yokocie. Tyle że niewiele to dawało. Jedynie raz, po kontrze, udało się zabrzanom stworzyć okazję w polu karnym. Olkowski, po świetnym zagraniu z głębi pola, przebiegł z piłką ponad 30 metrów, wystawił ją Borisowi Sekuliciowi, ale ten nie trafił w bramkę. Ogromny błąd obrońcy Górnika. Sytuacja, która wpłynęła na całe spotkanie Senne tempo, marna jakość - tak było przez większość czasu. Taki typowy mecz na 0:0, albo do... pierwszej bramki. Takiej, która pada po błędzie jakiegoś zawodnika. Tym zawodnikiem był obrońca Górnika Kryspin Szcześniak, który dość szybko wyłapał żółtą kartkę za taktyczny faul na Żurawskim. W 33. minucie potwornie się jednak pomylił przy dalekim zagraniu w kierunku Stefana Savicia. Źle trafił w piłkę, została mu pod nogą, a pomocnik Warty skorzystał. Przejął futbolówkę, wbiegł w pole karne, gdzie miał obok siebie Szcześniaka, ale też próbującego ratować sytuację Richarda Jensena. I to Szcześniak zahaczył nogę rywala, sędzia Krzysztof Jakubik podyktował rzut karny. Oszczędził jednak obrońcę gości, nie pokazał mu drugiej żółtej kartki. Jedenastkę zaś wykorzystał najmłodszy w Warcie Kajetan Szmyt. Bezradność Górnika Zabrze. Warta Poznań wyłączyła mu wszystkie atuty Górnik był bezradny, tak w ostatnich minutach pierwszej połowy, jak i przez całą drugą. Spychał Wartę do obrony, miał piłkę przez większość czasu, ale nadal nie potrafił znaleźć na nią sposobu. Grał za wolno, przewidywalnie. Urban wytrzymał jeszcze nieco ponad kwadrans i dokonał trzech zmian. Wszedł m.in. Robert Dadok, który niespełna trzy miesiące temu strzelił Warcie kapitalnego gola. Ale w Zabrzu, gdzie Górnik prezentował się wówczas bardzo dobrze. Minęło ledwie 12 tygodni i drużyna znów jest w dołku. Warta zamykała akcje zabrzan na bokach, nie pozwalała na dośrodkowania w pole karne. Nie dopuszczała taż do strzałów z daleka, a to przecież mogła być okazja dla choćby Podolskiego. Już nawet jej rzadkie kontrataki były ciekawsze i groźniejsze, choć nie kończyły się zwykle strzałami. W 87. minucie poznaniacy zdobyli jednak gola - po stałym fragmencie. Z rzutu rożnego dośrodkował Jakub Kiełb, Mateusz Kupczak świetnie się ustawił i wolejem pokonał Bielicę. Górnik w doliczonym czasie, za sprawą Sebastiana Musiolika, oddał... pierwszy celny strzał w meczu. Warta odniosła więc pierwsze zwycięstwo od kwietnia, a Górnik drugi raz przegrał 0:2. I znów jest w strefie spadkowej.