Umówmy się, Kacper Kostorz nie był w Ekstraklasie zawodnikiem wiodącym. 12 meczów w Legii Warszawa, pięć w Pogoni Szczecin, 12 na wypożyczeniu w Koronie Kielce. W Ekstraklasie trzy gole przez jakieś 450 minut. Na wypożyczeniu w holenderskim FC Den Bosch odżył. To tylko druga liga, w dodatku z końca tabeli, ale czyż dla takiej drużyny nie strzela się bramek trudniej? Kacper Kostorz trafił w tym sezonie do siatki już 14 razy, to więcej niż inni polscy napastnicy, którzy w tym sezonie uprawiają swój zawód za granicą - po 13 goli mają Robert Lewandowski z FC Barcelona, Adam Buksa z Antalyasporu, wreszcie Krzysztof Piątek z İstanbul Başakşehir. Zanim ktoś zdeprecjonuje to osiągnięcie, warto zwrócić uwagę na to o czym przewrotnie pisał Michał Okoński - gole są przeceniane. Oczywiście bramki są solą futbol, ale wskaźniki które osiąga w tym sezonie zawodnik rodem z Cieszyna są zaiste zadziwiające i niezależne od poziomu rozgrywek. Dziś laptopy nie służą już jak za czasów Franciszka Smudy jako podstawki do herbaty, futbol stał się "wszystkomierzalny". Oddajmy głos Damianowi Korbie, który w FC Den Bosch pełni rolę "Head of Performance": - Dane kinematyczne z GPS dają kilka parametrów, które wskazują objętość i intensywność pracy jaką zawodnik wykonuje na boisku czy to w warunkach treningowych czy meczowych. O tym jak faktycznie jest intensywny mecz nie pokazuje sam dystans całkowity, a HSR (High speed runinng, Szybsze biegi w strefach 19,8-25,19 km/h) i sprint (>25,2 km/h) oraz ich procentowy udział w całkowitym dystansie. - Średnia jego sprintów to 22 na mecz biorąc pod uwagę gdzie nie grał całych, natomiast w statystce pełnego meczu jest to 25. Rekord w jednym meczu to 35 oraz 749 metrów w strefie sprintu. W przełożeniu na obszary HSR i Sprint distance to średnie na poziomie 930 HSR oraz 436 metrów sprintem. W jego występach widać tendencję wzrostową, to rzadki przykład, że da się poprawić parametry motoryczne mimo grania wszystkiego od deski do deski. Nie wiem jak na ten sezon to wygląda bo nie śledzę, ale nie pamiętam za moich czasów pracy w Ekstraklasie aby ktoś notował 22 sprinty średnio na mecz - mówi nam Damian Korba. Przekładając to na język bardziej przystępny - Kostorz wykonuje średnio 22 sprinty w meczu. W jednym z ostatnich spotkaniu 30 razy biegł ponad 25 km/h, a ogółem sprintem pokonał ponad 700 metrów. Dla porównania taki szybkobiegacz jak Raheem Sterling z Chelsea w tym sezonie notuje średnio 21 sprintów w meczu, z tym że gra na zupełnie innej pozycji niż nasz rodak. Kacper Kostorz robi furorę w barwach FC Den Bosch 's-Hertogenbosch to prowincjonalne, może nawet nieco senne i nudne miasto, oddalone o 40 km od Eindhoven. Lokalny klub w 2005 roku spadł z Eredivisie, a gdyby można było spaść jeszcze niżej pewnie też by to zrobił - w Holandii jednak nie można zostać zdegradowanym z Eerste Divisie. To pozwala Tomaszowi Kaczmarkowi trenerowi FC Den Bosch w spokoju budować, obecnie jego drużyna zajmuje 19. miejsce w 20-zespołowej stawce. - W pierwszej rozmowie telefonicznej powiedziałem Kacprowi, że w Holandii zarobi mniej niż w Polsce, ale zyska co innego będzie u mnie napastnikiem pierwszego wyboru, że jeśli nie wyjdzie mu jeden mecz w następnym znów wyjdzie na boisku od 1. minuty. To nie spotkało się z przychylnym podejściem kibiców, bo wcześniej głównym graczem linii ataku, był Joey Konings, ulubieniec kibiców, zdobywca 10 bramek, a tu polski trener ściąga rodaka i daje mu miejsce w składzie. Dziś już nikt o tym nie mówi, Kacper zyskał szacunek nie tylko bramkami, ale również tym z jakim szacunkiem odnosi się do ludzi w klubie. Najsłynniejszym wychowankiem klubu FC Den Bosch jest Ruud van Nistelrooy. Król strzelców Premier League w sezonie 2002/3 jeszcze w poprzednim sezonie był trenerem PSV Eindhoven. W tym sezonie raz albo dwa razy w tygodniu uczestniczy w treningach lokalnej drużyny z Den Bosch, wiele uczy się od niego Tomasz Kaczmarek, a jeszcze więcej napastnik Kacper Kostorz. Polski napastnik i legenda holenderskiego futbolu wspólnie analizują każdy ruch 25-latka na boisku. Kostorz zadebiutował w Ekstraklasie mając niecałe 18 lat. Wystąpił zaledwie kilka minut w Podbeskidziu Bielsko-Biała które uległo 0-4 Górnikowi Zabrze. "Górale" zostali zdegradowani, a wysoki młodzieniec w I lidze miał coraz więcej okazji do gry. W sezonie 2017/18 zagrał ponad 600 minut w lidze, ale ani razu nie trafił do siatki. Karabin snajperski odblokował się dopiero, gdy pod Klimczok przybył trener Krzysztof Brede. Miał jednak w sobie coś. Coś, co zwróciło uwagę Legii Warszawa, która w połowie sezonu uruchomiła klauzulę 200 tysięcy euro odstępnego i podpisała z napastnikiem 3,5-letni kontrakt. To rekordowy transfer w historii Podbeskidzie Bielsko-Biała, sam zawodnik do końca sezonu został w górach i dograł sezon, w którym drużyna PBB wróciła do Ekstraklasy. Po przenosinach do stołecznej Legii, napastnik przez rok uzbierał raptem 62 minuty na poziomie Ekstraklasy. Nieco lepiej radził sobie w drugiej drużynie w III lidze. Tam co prawda zagrał tylko trzy razy, ale zdołał zdobyć dwie bramki i zaliczyć tyle samo ostatnich podań. - Był blisko wyjściowego składu i to nieraz, bardzo zdolny chłopak, który nie odstawał umiejętnościami od tych, którzy grali. Na przeszkodzie stanął...pech. Z zawodników szeroko pojętego obecnego pokolenia, można go porównać do Michała Kopczyńskiego. A to nabawił się COVID-19, a to miał mononukleozę, po niej jakieś powikłania, trzy miesiące leżał w łóżku. Jak się wyleczy miał problem z mięśniem, potem zapalenia ucha. To ostatnie miał za kadencji trenera Czesława Michniewicza, który go strasznie pompował - to było przed meczem wyjazdowym z Napoli. Kostorz miał grać od pierwszej minuty, zawodnik ukrywał ten ból ucha, brał antybiotyk. Do obiadu grał, po posiłku wypadł ze składu i nie wystąpił ani minuty na stadionie Diego Maradony - mówi nam Marcin Szymczyk z portalu z Legia.Net. Pół roku przed końcem kontraktu, gdy mistrzowska Legia znajdowała się w strefie spadkowej, Kostorz dostał wolną rękę w poszukiwaniu klubu. Z okazji skorzystała wysoko notowana Pogoń Szczecin, jej dyrektor sportowy Dariusz Adamczuk przyznał że od dawna mieli Kostorza na oku, z miejsca podpisali 4,5-letni kontrakt. - Transfer Kacpra Kostorza do Pogoni był zaskakujący, bo trudno było dla niego znaleźć miejsce w zespole, który grał jednym napastnikiem. Kosta Runjaic rotował na tej pozycji Luką Zahoviciem i Piotrem Parzyszkiem, a Kostorz był trzecim do grania w kolejce. Sytuacja mogła się odmienić po zmianie trenera. Jednak Kostorz wypadł Gustafssonowi na znaczną część jesieni. Wrócił w okresie przygotowawczym do zajęć z drużyną, ale w sparingach nie dostał w zasadzie żadnych szans. Znów przed nim do grania był Zahović, a Parzyszka zmienił Almqvist. Ten mariaż od początku wydawał się być skazany na niepowodzenie. Kacper miał pecha, a Pogoń nie miała na niego odpowiedniego planu - mówił nam Daniel Trzepacz z Pogonsportnet.pl. Od początku plan na Kostorza miał Tomasz Kaczmarek trener FC Den Bosch, który wcześniej był asystentem i tłumaczem Kosty Runjaicia w Pogoni Szczecin. Przed finalizacją wypożyczenia zawodnika do Niderlandów Kaczmarek długo rozmawiał z Robertem Kolendowiczem, który wciąż jest ważną częścią sztabu szkoleniowego "Portowców". - Dało mi do myślenia, że Legia Warszawa zdecydowała się wyłożyć za niego spore pieniądze, a potem wzięła go Pogoń. Byłem długo w Szczecinie, wiem jak pracuje jej dyrektor sportowy Darek Adamczuk, wiem że nie bierze przypadkowych graczy. Wypożyczyliśmy go do Den Bosch, sytuacja "win-win" dla wszystkich. Kacper wie czego mu jeszcze brakuje, to "gra na ścianę" i zastawianie się. W obecnej formie to zawodnik, który rywalizowałby o miejsce w składzie mojego byłego klubu Lechii Gdańsk z Łukaszem Zwolińskim i Flavio Paixao - topowymi napastnikami Ekstraklasy. Co będzie dalej? Trener Den Bosch przyznaje, że o Kostorza pytały już na serio trzy kluby Eredivisie i to nie takie z ogona tabeli. Holenderski II-ligowiec ma prawo pierwokupu, może być tak, że pieniądze na zakup Kostorza z Pogoni wyłoży klub do którego Polak trafi docelowo, a Den Bosch będzie jedynie pośredniczyć w tej transakcji. Maciej Słomiński, INTERIA