Bardzo pechowo dla Śląska Wrocław potoczył się ostatni mecz ligowy z Pogonią Szczecin. Ku rozczarowaniu fanów gospodarze, jeszcze wówczas lider tabeli Ekstraklasy przegrali z "Portowcami" 0:1. Bramkę na wagę zwycięstwa przyjezdnych w 72. minucie zdobył Fredrik Ulvestad. Fani zgromadzeni na stadionie nie mogli się pogodzić z wynikiem, a jeden z nich dał upust emocjom w skandaliczny sposób. Pod koniec spotkania rzucona z trybun plastikowa butelka trafiła bramkarza gości - Valentina Cojocaru. Rumun zareagował w sposób niezwykle ekspresyjny, za co później w mediach "wylano na jego głowę kubeł lodowatej wody". Zdaniem ekspertów reakcja 28-latka była przesadzona. Nie usprawiedliwia to jednak skandalicznego zachowania kibica. Śląsk Wrocław ukarany za incydent z meczu z Pogonią. Ucierpią na tym kibice Na reakcję ze strony Komisji Ligi nie trzeba było długo czekać. Śląsk Wrocław został przez nią ukarany. Klub został zobowiązany do zapłacenia grzywny w wysokości 50 tysięcy złotych. Dodatkowo nałożono zakaz organizacji wyjazdu grup kibiców na jeden mecz. Śląsk został również zobowiązany do montażu siatki ochronnej za bramką. Czas na wykonanie ma do 31 marca 2024 roku. Bohater Korony odwieziony do szpitala, niepokojące wieści. "Jest problem" Burzliwie karę przyjął Jacek Magiera. Szkoleniowiec Śląska uważa, że jest ona całkowicie niewspółmierna do czynu. Zwraca także uwagę, że zakaz stadionowy uderzy mocno w kibiców, którzy zamierzali wybrać się do Poznania na mecz z Lechem. - Zastosowano odpowiedzialność zbiorową, przez co nasi kibice dostali zakaz wyjazdu na mecz z Lechem w Poznaniu. Przecież to święto, bo będąca dziś na trzecim miejscu drużyna zagra z drugą i już na wstępie jesteśmy w gorszym położeniu, bo nie możemy liczyć na wsparcie swoich fanów. Klub będzie się odwoływał od tych decyzji. Zobaczymy, z jakim skutkiem - dodał wzburzony szkoleniowiec. Śląsk Wrocław zmierzy się w wyjazdowym meczu z Lechem Poznań 24 lutego. Jeśli odwołanie klubu nie zostanie rozpatrzone pozytywnie, w ważnym spotkaniu na trudnym terenie będzie musiał sobie radzić bez wsparcia kibiców.