W środowym pucharowym spotkaniu trener Jan Urban dał odpocząć zawodnikom z pierwszego składu, a do gry desygnował tych, którzy albo mniej, albo praktycznie jesienią w ogóle nie grali. Jedynym podstawowym zawodnikiem, który wybiegł na boisko był Adrian Gryszkiewicz, ale po 53 minutach musiał przymusowo opuścić boisko po tym, jak prowadzący mecz Sebastian Krasny pokazał mu drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Na szczęście dla gości w tym momencie prowadzili oni już dwoma bramkami, a na listę strzelców wpisywali się Vamara Sanogo oraz David Tosevski. Obaj pojawili się w Zabrzu w końcówce letniego okienka transferowego, ale z obu trener Urban w lidze bardzo rzadko korzysta. Sanogo na ekstraklasowych boiskach w bieżącym sezonie zagrał w ledwie 3 meczach, w których uzbierały mu się... 24 minuty. Z kolei młodzieżowy reprezentant Macedonii Północnej w Ekstraklasie ma rozegranych... 4 minuty. Wczoraj Tosevski popisał się pięknym strzałem z kilkunastu metrów pod poprzeczkę. - Często właśnie takie mecze, z rywalami z niższej ligi, okazują się trudne. Dla mnie spotkanie było trudniejsze, niż mecz poprzedniej rundy z Radomiakiem. Zespoły z niższych lig są bardzo zmotywowane, chcąc sprawić niespodziankę. Jestem bardzo zadowolony z tego, że zdobyłem swoją drugą bramkę dla Górnika. Rzeczywiście był to ładny gol. Liczę na kolejne trafienia już w meczach ligowych - mówi cytowany przez oficjalną stronę klubu z Zabrza Tosevski, który póki co z dwoma bramkami na koncie jest najskuteczniejszym strzelcem "Górników" w pucharowych rozgrywkach, bo na listę strzelców wpisał się też we wrześniowym starciu z Radomiakiem (2-0). Premierowego gola dla zabrzan zdobył z kolei Sanogo. Na ile pomoże to obu napastnikom na grę w lidze przekonamy się w najbliższych dniach, bo w sobotę w rozgrywkach PKO Ekstraklasy rywalem Górnika na Stadionie im. Ernesta Pohla będzie Zagłębie Lubin. Dodajmy, że w końcówce meczu ze Ślęzą wykazywać musiał się rezerwowy bramkarz 14-krotnego mistrza Polski Daniel Bielica, który kilka razy z wyczuciem bronił piłkę po uderzeniach rywala, a skapitulował tylko raz w samej końcówce z rzutu karnego, z którego pokonał go Robert Pisarczuk. - Puchar Polski rządzi się swoimi prawami, wiedzieliśmy o tym. Zaczęliśmy nieźle, ale sami utrudniliśmy sobie zadanie. Momentami za bardzo szukaliśmy kombinacji. Najważniejsze, że przeszliśmy dalej. Rzeczywiście trochę roboty w tym meczu miałem. Mam nadzieję, że udanymi interwencjami w pierwszej połowie dodałem kolegom nieco pewności w grze, to przełożyło się na zdobycie drugiej bramki. Myślę, że moją postawę można ocenić pozytywnie. Jestem zadowolony, a najważniejsze jest to, że gramy dalej - podkreślał po wygranym 2-1 starciu z trzecioligowcem Bielica. Teraz w Zabrzu szykują się już do wspominanego starcia z lubinianami. Po remisie w lidze w sobotę z Lechią w Gdańsku i po pucharowej wygranej w środę, wszyscy liczą na komplet punktów w starciu z Zagłębiem. Michał Zichlarz