Najlepsze transfery letniego okienka w Ekstraklasie: Kamil Grosicki (z West Bromwich Albion do Pogoni Szczecin) Powrót Grosickiego - obok transferu Lukasa Podolskiego - był murowanym kandydatem do transferu sezonu. A "Grosik" pokazuje, że wciąż jest piłkarzem, dla którego polska Ekstraklasa nie stanowi większego wyzwania. 33-letni skrzydłowy potrzebował nieco czasu, by odbudować się fizycznie, ale gdy doszedł do pełni formy - zachwyca. Od 23 października nie było meczu w którym Grosicki nie zanotowałby gola lub asysty. Prawdziwym popisem był mecz z Lechią Gdańsk, wygrany przez Pogoń 5-1 po trzech ostatnich podaniach "Grosika". Czy taka gra pozwoli skrzydłowemu na powrót do reprezentacji Polski? Grosicki nie ukrywa, że to jego marzenie... Vladan Kovacević (z FK Sarajewo do Rakowa Częstochowa) Bośniacki bramkarz z miejsca stał się bohaterem Rakowa Częstochowa. Błyszczał w europejskich pucharach. W serii rzutów karnych z Suduvą obronił dwie "jedenastki", a w starciu z Rubinem karnego w 120. minucie. Dzięki temu częstochowianie awansowali do kolejnych rund. Cieniem na nazwisku Kovacevicia położyła się sprawa z września, gdy jego agent chciał wymusić rozwiązanie kontraktu, bowiem Marek Papszun chwilowo stawiał na Kacpra Trelowskiego. Wkrótce Kovacević odzyskał jednak miejsce między słupkami i nie stracił nic ze swojej dobrej formy. Raphael Rossi (z FC Sion do Radomiaka) Ten transfer już na papierze wyglądał bardzo dobrze. Rossi Sionu nie zwojował, ale przychodził do Radomiaka z naprawdę solidnego klubu. Wcześniej był zresztą w Radomiu na półrocznym wypożyczeniu i pomógł wywalczyć awans do Ekstraklasy. Widać było, że to obrońca przynajmniej solidny. W rundzie jesiennej Ekstraklasy nie opuścił ani jednego spotkania, wszystkie rozpoczynając w wyjściowym składzie. Radomiak w 19 spotkaniach stracił zaledwie 16 goli (druga najlepsza defensywa w lidze), zajmując sensacyjnie czwartą lokatę w tabeli. Pedro Rebocho (z EA Guingamp do Lecha Poznań) Lech sprowadził zimą znanego i lubianego w Poznaniu Barry’ego Douglasa, lecz to właśnie Rebocho błyskawicznie stał się numerem jeden na lewej stronie poznańskiej defensywy. Gdyby nie problemy ze zdrowiem Portugalczyka, zapewne Douglas rzadko wychodziłby na murawę. Rebocho zaliczył doskonałe wejście do Ekstraklasy, zdobywając bramkę i notując asystę w meczu z Wisłą Kraków. Później dołożył jeszcze ostatnie podanie przeciwko Legii Warszawa. Konkretny w ofensywie i pewny w obronie - niczego więcej nie trzeba wymagać od bocznego obrońcy "Kolejorza". Transfer na miarę mistrza Polski? Wygląda na to, że tak. Lukas Podolski (z Antalyasporu do Górnika Zabrze) Gdy w kibicach Górnika umierała już nadzieja, że Podolski wypełni swoją obietnicę gry w Zabrzu, mistrz świata wrócił w rodzinne strony. I od razu wokół jego osoby pojawiło się wiele znaków zapytania. Piłkarz postanowił łączyć grę w Górniku z rolą jurora w niemieckim "Mam Talent", w dodatku początek sezonu w wykonaniu całego zespołu nie powalał na kolana - a Podolski kilkoma ostrymi wejściami nie zjednał sobie sympatii piłkarzy rywali. Z biegiem czasu było już tylko lepiej. Podolski doszedł do niezłej formy fizycznej i widać po nim, że jest przybyszem z lepszego piłkarskiego świata. W listopadzie zdobył trzy przepiękne gole, prowadząc Górnik do trzech kolejnych zwycięstw. Zabrzanie zaliczyli udany finisz roku, a "Poldi" grał tak, jak na lidera przystało. To ważne, że tak istotne medialnie transfery potrafią sprawdzić się także na boisku. Największe rozczarowania letniego okienka w Ekstraklasie: Aleksandar Pantić (wolny transfer do Zagłębia Lubin) Na papierze ten ruch wyglądał bardzo rozsądnie. Pantić jest w doskonałym wieku dla obrońcy (29 lat), ma na koncie 60 występów w Primera Division, grał w Villarrealu CF, czy SD Eibar. Zaliczył też 20 występów dla ukraińskiego Dynama Kijów. W Zagłębiu jest jednak wielkim rozczarowaniem. Już w debiucie przeciwko Stali Mielec zobaczył czerwoną kartkę, a ten niechlubny wyczyn powtórzył później przeciwko Rakowowi Częstochowa. Z Panticiem w składzie Zagłębie wygrało tylko jedno z dziewięciu ligowych spotkań... Ihor Charatin (z Ferencvarosu do Legii Warszawa) Kolejny piłkarz z niezłym piłkarskim CV - jeszcze tego lata był podstawowym zawodnikiem węgierskiego Ferencvarosu w kwalifikacjach Ligi Mistrzów. Węgrzy odpadli w decydującej rundzie i 4-krotnemu reprezentantowi Ukrainy pozwolono na transfer. Charatin miał z miejsca stać się liderem środka pola - z początku dostawał sporo szans, ale prezentował się zwyczajnie kiepsko. Na koniec roku zupełnie wypadł ze składu - w lidze nie podniósł się z ławki w pięciu ostatnich meczach, a wcześniej nie był nawet włączony do kadry meczowej... Lindsay Rose (z Arisu Saloniki do Legii Warszawa) Podobnie jak w przypadku Charatina - miał być top, a wyszedł flop. W CV ma nawet Olympique Lyon, ponad pół setki meczów we francuskiej Ligue 1, ale... Cóż ujmijmy to tak - nabytego doświadczenia nie widać na boiskach Ekstraklasy. W europejskich pucharach wystąpił tylko w jednym meczu (45 minut) z 14 możliwych. W lidze? Zaczynał jako podstawowy stoper, a skończyło się na pięciu grach w 19 kolejkach. Niespodziewanie przegrywał rywalizację nie tylko z Mateuszem Wieteską, ale i Maikiem Nawrockim oraz Mateuszem Hołownią, stawiającymi dopiero pierwsze kroki w seniorskiej piłce. Dominik Furman (z Genclerbirligi do Wisły Płock) Furman z pewnością nie należał jesienią do najsłabszych zawodników ligi, ale do rozczarowań transferowych trafia z uwagi na rozdźwięk między oczekiwaniami a wpływem na drużynę. Kibice wciąż mieli w pamięci, jak podczas pierwszego podejścia do Wisły ciągnął "Nafciarzy" na swoich plecach. Środkowy pomocnik był w cieniu Damiana Rasaka, Mateusza Szwocha, Rafała Wolskiego, a nawet Damiana Warchoła. Do klubu trafił ze sporymi zaległościami fizycznymi, których nie zniwelował do końca rundy. Kończy ją bez gola - za to z czerwoną kartką ze spotkania ze Stalą Mielec. Piotr Parzyszek (z Frosinone do Pogoni Szczecin) Wszyscy pamiętają, że Parzyszek potrzebował czasu, by rozkręcić się w Piaście Gliwice, ale kiedy już to wskoczył na właściwe tory - zakończył sezon mistrzostwem Polski. Dobre występy zaowocowały transferem do Włoch. Powrót Parzyszka do Polski wydawał się być sprawdzonym ruchem. Od napastnika, grającego w drużynie walczącej o podium, należy oczekiwać bramek, a tych napastnik nie gwarantuje. Dotychczas dla "Portowców" zaliczył tylko jedno trafienie, choć szans dostawał aż nadto - rundę kończy z aż 21 występami na koncie... WG