Każda z tych koncepcji ma tylu zwolenników, co przeciwników. Za pierwszym rozwiązaniem przemawia fakt, że jeśli mamy gonić Europę, aby nie - niemal co roku - przeżywać wielkie rozczarowania, to najsilniejsi muszą być jeszcze mocniejsi. A żeby tak się stało, wiodące kluby Ekstraklasy powinny być w sposób szczególny finansowane z puli środków. Z kolei przeciwnicy takiego rozwiązania wysuwają argumenty, że dopływ mniejszych środków dla najsłabszych klubów, a często i skromnie zamożnych, jeszcze bardziej pogrąży te drużyny. Dystans do najlepszych bardziej się zwiększy i efekt będzie taki, że poziom naszych rozgrywek ligowych zupełnie nie będzie przygotowywał pucharowiczów do rywalizacji na arenie europejskiej. Obecnie ponad połowa kwoty stałej (55 procent) jest dzielona między wszystkie kluby, wobec czego mistrz Polski, Legia Warszawa, łącznie wzbogaciła się o 16 milionów złotych. Taka kwota, w polskich warunkach, z pewnością robi wrażenie, ale w skali makro, a nawet samego budżetu "Wojskowych", już nie rzuca na kolana. Dzisiejszy "Przegląd Sportowy" informuje, że Legia i Lech Poznań są wielkimi orędownikami zmian, aby zamiast premiowania przeciętności, nagradzać jakość i "towar eksportowy". Jednymi z liderów projektu mają być szefowie obu klubów Dariusz Mioduski oraz Karol Klimczak, będący jednocześnie przewodniczącym Rady Nadzorczej ESA. Rozpoczęto działania, jak informuje "PS", aby zasady podziału pieniędzy z tytułu praw telewizyjnych ustalić jeszcze przed parafowaniem nowego kontraktu. <a href="http://wyniki.interia.pl/rozgrywki-L-polska-ekstraklasa,cid,3,sort,I" target="_blank">Ekstraklasa: wyniki, tabela, terminarz, strzelcy</a> Art