To było niezwykle istotne spotkanie dla obu drużyn. Choć jeśli spojrzeć na sytuację w tabeli, ważniejszy dla gospodarzy. Ruch po awansie do ekstraklasy wygrał raz, niemal cztery miesiące temu z jeszcze słabszym ŁKS. Od tej pory było 13 spotkań - sześć remisów i siedem porażek. Przed meczem chorzowianie do bezpiecznego miejsca tracili aż siedem punktów. A to właśnie niedzielny rywal - Korona (a także Cracovia) jest tuż nad strefą spadkową. Wygrana kielczanom dałaby pewien komfort, a oni nie grają źle. W lidze są niepokonani od siedmiu spotkań, a w tym czasie wygrali dwa razy. 15 strzałów Korony i 0:0 do przerwy Już w drugiej minucie Xawiera Dziekońskiego bezpośrednio z rzutu rożnego próbował zaskoczyć Maciej Sadlok, ale bramkarz Korony był czujny. Odpowiedział Dawid Błanik zza pola karnego, ale strzelił niecelnie. I to goście na początku meczu grali lepiej. Częściej byli pod polem karnym rywali, ale nie potrafili przekuć tego w groźne sytuacje. Ruch próbował wychodzić z kontrami, ale brakowało zdecydowania i precyzji. Koronacoraz mocniej naciskała - strzelali Adrian Dalmau, Ronaldo Deaconu czy Martin Remacle, ale w 20. minucie wciąż nie było goli. Ruch miał kłopoty, by wyjść z własnej połowy i łatwo tracił piłkę. Przez kolejny kwadrans niewiele się zmieniło. Korona dalej prowadziła grę, tworzyła okazje i oddała nawet w sumie 12 strzałów, ale tylko jeden celny. Dopiero w 39. minucie zrobiło się trochę groźniej, bo Błanik uderzył z pola karnego, trafił w bramkę, ale Krzysztof Kamiński bez większych problemów złapał piłkę. Za chwilę trafił także Dalmau, ale znów za łatwo, by bramkarz Ruchu miał kłopoty. Mocny początek Ruchu po zmianie stron Druga połowa zaczęła się obiecująco dla gospodarzy. Stworzyli najlepszą do tej pory akcję i w końcu trafili w bramkę, ale Kacper Michalski strzelił za słabo. Kilkadziesiąt sekund później 13099 kibiców na Stadionie Śląskim wybuchnęło z radości. Świetna kontra chorzowian - Łukasz Moneta przegrał pojedynek z Dziekońskim, ale piłka wróciła pod jego nogi, zdołał ją podać do Daniela Szczepana, który kopnął na 1:0. Korona próbowała zareagować, ale nie potrafiła tak jak przed przerwą zepchnąć Ruchu do głębokiej obrony. Przez kwadrans właściwie nie zagroziła rywalom, choć częściej miała piłkę. Zareagował trener Kuzera i za jednym zamachem zrobił trzy zmiany. To jednak kontry Ruchu były groźniejsze. Po jednej z nich Wiktor Długosz wyłożył piłkę Michalskiemu, ale ten zamiast od razu strzelić, przyjął i został zablokowany. Kielczanie próbowali - strzelali Jacek Podgórski czy Jakub Konstanty, ale mieli problemy z precyzją. Ruchowi udało się oddalić zagrożenie spod własnego pola karnego i sami tworzyli okazje. W końocwce kielczanie jeszcz mocno przycisnęli i w doliczonym czasie dopieli swego. Po dośrodkowaniu Szykawki gola z bliska zdobył Miłosz Trojak.