To było specjalne spotkanie dla Marcina Kaczmarka. Poprzednio był trenerem właśnie Widzewa i choć zadanie zrealizował - awansował do pierwszej ligi, to został zwolniony. I przez ponad dwa lata nie pracował w zawodzie - został fachowcem w Polsacie Sport. I m. in. komentował mecze drużyny którą niedawno prowadził. Lechię objął we wrześniu 2022 roku z jasnym celem - uratowania zespołu przed spadkiem. Nie wszystko jesienią szło po myśli szkoleniowca, ale dzięki wygranej i remisie na początku rundy rewanżowej gdańszczanie opuścili strefę spadkową. Widzew nad morze pojechał z mocnym postanowieniem poprawy. Dwa pierwsze mecze w Łodzi tylko zremisował i w drużynie było dużo poczucie niedosytu. W tabeli osunął się tylko o jedną pozycję, ale kolejny brak zwycięstwa może oznaczać spadek nawet na siódme miejsce. Trener Janusz Niedźwiedź mógł odetchnąć - do składu mógł wstawić czołowego strzelca zespołu Jordiego Sancheza, który ostatnio pauzował z powodu urazu. Na meczu w Gdańsku pierwszy raz w roli selekcjonera na trybunach pojawił się Fernando Santos. Portugalczyk nie przestraszył się chłodu, a komentatorzy telewizyjni wytknęli mu, że nie założył czapki. W pierwszej połowie lepszy Widzew Widzew wysoko próbował odbierać piłkę i to im się udawało. W dziewiątej minujcie pod podaniu Bartłomieja Pawłowskiego bardzo dobrą okazję miał Andrejs Ciganiks, ale zastępującego kontuzjowanego Fabio Nunesa Łotysz z około 16 metrów kopnął obok bramki. Gospodarze przez kwadrans właściwie nie stworzyli okazji bramce. Co prawda byli kilka razy pod polem karnym rywali, ale obrona łodzian dobrze się ustawiała. Za to widzewiacy pokazali jak wyprowadzać kontry. Po podaniu Sancheza w pole karne, piłka spadła pod nogi Juliusza Letniowskiego, wychowanka Lechii, ale strzelił obok bramki. On w pierwszej drużynie nigdy nie zagrał, za to występy w gdańskim zespole mają za sobą widzewiacy Bartłomiej Pawłowski i Mato Milos, ale obaj nie wspominają tego okresu za dobrze. W 23. minucie Lechia pierwszy raz zagroziła - po strzale głową Łukasza Zwolińskiego Henrich Ravas pewnie złapał piłkę. Wciąż lepiej grał jednak Widzew - Pawłowski zmarnował świetną okazję i z 11 metrów kopnął wysoko nad bramką. W ostatnim kwadransie pierwszej połowy gra się wyrównała. Gospodarze śmielej zaatakowali, mieli kilka stałych fragmentów, ale poza celnym strzałem z rzutu wolnego Rafała Pietrzaka, nie było efektów. Łodzianie stworzyli więcej okazji, ale mieli problemy, by trafić w bramkę. Dopiero w 42 minucie pierwszy raz w nią wcelowali, a był to dziewiąty strzał. Po główce Sancheza świetnie jednak spisał się Dusan Kuciak. Po chwili zza pola karnego poprawił Letniowski, ale bramkarz Lechii jest w formie. - Są sytuacje, tylko trzeba je wykorzystać - podsumował Serafin Szota, obrońca Widzewa. Poprzeczka Lechii Gdańsk Zanim minęła godzina gry, Widzew stracił dwóch piłkarzy. Już na drugą połowę nie wyszedł Patryk Stępiński, który doznał urazu mięśniowego. W 58. minuty z podobną problemem boisko musiał opuścić Letniowski. Goście już nie prezentowali się tak dobrze ofensywnie, jak przed przerwą. Lechia jednak też nie potrafiła zdecydowanie zaatakować. W 65. minucie Pawłowski poradził sobie z dwoma rywalami, dośrodkował w pole karne, ale Ernest Terpiłowski był w trudnej sytuacji i uderzył głową obok bramki. Kilka minut później najlepszą sytuację w meczu miała Lechia. Po strzale Kristersa Tobersa Widzew uratowała poprzeczka, Zwoliński dobijał z bliska, ale piłka przeleciała nad bramką. W końcówce obie drużyny stworzyły kilka okazji, ale tego wszystkim piłkarzom brakowało skuteczności. W doliczonym czasie Pawłowski przegrał pojedynek z Kuciakiem.