To efekt ich pomyłek podczas ostatniej kolejki Orange Ekstraklasy. Pierwszy prowadził mecz KGHM Zagłębie Lubin - Cracovia, a drugi Lech Poznań - Jagielonia Białystok. Borski, międzynarodowy arbiter, pomylił się nie dyktując rzutu karnego po faulu Michała Stasiaka na Bartłomieju Dudzicu, nie karząc kartką Sretena Sretenovicia, który powstrzymał wychodzącego na "czystą" pozycję Dariusza Pawlusińskiego, nie reagując na uderzenie w twarz Szymona Pawłowskiego przez Łukasza Tupalskiego oraz w czasie przepychanki po "jedenastce" dla gospodarzy. "Rzut karny dla Cracovii był ewidentny, obrońca Zagłębia odepchnął szarżującego napastnika "Pasów" - powiedział Sławomir Stempniewski, przewodniczący Kolegium Sędziów PZPN, cytowany przez "Sport". "Najwięcej błędów sędzia popełnił po zamieszaniu z Iwańskim i Cabajem. Piłkarzowi Zagłębia należała się żółta kartka, bo to on był zarzewiem konfliktu. Oszukał nie tylko sędziego, ale również zawodników obu drużyn, symulując uderzenie w twarz, gdy de facto został trafiony w klatkę piersiową. Cabaj powinien być upomniany żółtą kartką, a nie czerwoną. Za to Krzysztof Radwański, który popchnął Stasiaka, powinien był zobaczyć żółtą kartkę" - dodał. Dobrego dnia nie miał także Podgórski. Zwodnicy Jagiellonii mieli do niego pretensje o dwie czerwone kartki, jakie pokazał Markowi Wasilukowi i Jackowi Markiewiczowi. Pierwszy został usunięty z boiska bezpośrednio po odepchnięciu Hernana Rengifo, drugi otrzymał drugą żółtą kartkę za faul na Rafale Murawskim. "W obu przypadkach sędzia się pomylił" - stwierdził Stempniewski. "Wasiluk powinien był otrzymać żółtą kartkę, a nie "czerwoną". Zawodnik Jagiellonii zachował się nierozważnie, ale nie wykonał uderzenia z premedytacją. W przypadku Markiewicza faul oczywiście był, ale nie kwalifikował się do nałożenia kary na zawodnika gości" - wyjaśnił. Dlatego Kolegium Sędziów podjęło decyzję, że zarówno Borski, jak i Podgórski nie będą do końca sezonu uwzględniani w obsadzie. To nie był jednak koniec pomyłek sędziowskich w 28. kolejce Orange Ekstraklasy. Jacek Walczyński prowadzący spotkanie Ruchu Chorzów z Legią Warszawa nie podyktował "jedenastki" za faul Jakuba Rzeźniczaka na Piotrze Ćwielongu. "Rzut karny był ewidentny. Do tego momentu arbiter bardzo dobrze prowadził zawody, ale tą jedną decyzją zniweczył wrażenie" - podsumował Stempniewski. <a href="http://magazynligowy.interia.pl/wideo/3806/">Zobacz: Rozterki sędziego Borskiego</a>, <a href="http://magazynligowy.interia.pl/wideo/3808/">Zobacz: Wykartkowana Jagiellonia</a>, <a href="http://magazynligowy.interia.pl/wideo/3807/">Zobacz: Rzeźniczak fauluje Ćwielonga</a>