Jagiellonia Białystok właśnie przekroczyła półmetek maratonu, do którego przystąpiła 13 lutego. Meta dopiero 16 marca. W tym czasie zespół Adriana Siemieńca rozgrywa spotkania co 3-4 dni: w Ekstraklasie, Pucharze Polski (już za burtą) i Lidze Konferencji. Do zaliczenia jest w sumie 10 meczów. Domowa konfrontacja z GKS Katowice była szóstym z nich. Mistrzowie Polski podejmowali beniaminka, ale od roli faworyta odżegnywali się już na starcie. Jesienny bój obu zespołów zakończył się wygraną 3:1 ekipy z Górnego Śląska. Feio na trybunach, a tu szalona minuta przy Łazienkowskiej. Pachniało niespodzianką w Warszawie "Jaga" wraca na pozycję wicelidera. Bramka Tarasa Romanczuka daje pełną pulę Tym razem ekipa Rafała Góraka niczym nie postraszyła obrońców tytułu. Przed przerwą kibice gospodarzy zamarli tylko raz. Gdy w polu karnym upadł Oskar Repka, arbiter konsultował się z wozem VAR. Szybko uznano jednak, że w tym przypadku do przewinienia nie doszło. O wiele ciekawiej działo się pod bramką "Gieksy". Tu najaktywniejszym graczem pozostawał Taras Romanczuk. Po pierwszym jego strzale sprzed pola karnego piłka poszybowała nad poprzeczką, drugie uderzenie zostało zablokowane. Bramkowy efekt przyniosła dopiero trzecia próba reprezentanta Polski. Była 36. minuta, gdy "Jaga" wykonywała kolejny rzut rożny. Urodzony w Ukrainie pomocnik dopadł do odbitej piłki w polu bramkowym i z bliskiej odległości wepchnął ją głową do siatki. W ten sposób drużyna z Podlasia objęła zasłużone prowadzenie. Białostoczanie poszli za ciosem, ale rezultat w pierwszej połowie nie uległ już zmianie. Jesus Imaz trafił tylko w poprzeczkę. Z kolei po próbie Afimico Pululu skuteczną interwencją popisał się Dawid Kudła. Na drugą częśc gry goście wyszli z trzema roszadami kadrowymi. Nie przełożyło się to jednak na korektę wyniku. Przez pierwsze pół godziny katowiczanie fragmentami osiągali przewagę optyczną. W ostatnim kwadransie wyraźnie spuścili z tonu. Wtedy po raz kolejny dopisało im szczęście. Futbolówka jeszcze raz uderzyła w poprzeczkę, tym razem po strzale Darko Czurlinowa. Piłkarze GKS-u w odpowiedzi skierowali piłkę do siatki, ale wcześniej Repka faulował Sławomira Abramowicza. Gol nie mógł zostać uznany. Ostatecznie skromne prowadzenie przełożyło się komplet punktów, co oznaczało udany odwet za porażkę z jesieni. Dzięki wygranej Jagiellonia wraca na pozycję wicelidera i do otwierającego tabelę Lecha Poznań ponownie traci tylko dwa "oczka". W czwartek pierwszy mecz 1/8 finału LKE z Cercle Brugge (21:00).