Lech nie chce powtarzać błędów z poprzedniego roku, gdy latem stracił wiele punktów i później nie włączył się już do walki o mistrzostwo Polski. Jego trener John van den Brom też nauczył się na tyle dobrze rotować składem, że poznaniacy są w stanie w dobrym stylu łączyć grę co trzy albo cztery dni. Dlatego w czwartek w Kownie grali głównie rezerwowi, a dziś szansę od pierwszej minuty dostał wyjściowy garnitur. Lech trafił jednak na bardzo dobrze dysponowane Zagłębie, które po dwóch kolejkach też miało komplet punktów. I apetyt na pozycję lidera Ekstraklasy. 19-latek z Zagłębia bez respektu dla Lecha. Odważna decyzja trenera Fornalika Trener Zagłębia Waldemar Fornalik z dużym bólem głowy przebrnął przez kampanię wiosenną, ale ostatecznie zdołał utrzymać zespół w elicie. Teraz jego zespół spisuje się lepiej, doświadczony szkoleniowiec też potrafi podejmować trochę ryzykowne decyzje. Jak choćby z postawieniem w bramce na 19-letniego Szymona Weiraucha, a nie na doświadczonego Jasmina Buricia. Jeden z nich musiał zastąpić kontuzjowanego Sokratisa Dioudisa, Fornalik postawił na nastolatka, który przed tym sezonem doświadczenie zbierał co najwyżej w rezerwach "Miedziowych". Dziś zagrał trzecie spotkanie w elicie, w pierwszej połowie w kluczowym momencie zatrzymał "pajacykiem" Kristoffera Velde w sytuacji sam na sam. Kilkadziesiąt sekund po tym, jak Zagłębie objęło prowadzenie. Filip Bednarek pod ostrzałem. Dwie świetne interwencje, a później poważny błąd A lubinianie pierwszą połowę wygrali właśnie 1:0, po golu Dawida Kurminowskiego. W 41. minucie z blisko 25 metrów niemal w sam środek bramki uderzył Tomasz Makowski. Filip Bednarek, jeśli nawet nie chciał łapać piłki, a ją zbijać, to powinien to uczynić w bok, a nie przed siebie. Z okazji skorzystał Kurminowski, idealnie "odkleił" się od środkowych obrońców. Zagłębie już wcześniej miało lepsze okazje. Na samym początku spotkania Bartłomiej Kłudka znów był bliski zdobycia pięknej bramki z dystansu po rzucie rożnym, jak niedawno w starciu z Ruchem. Tym razem uderzył nie pod poprzeczkę, ale dokręcił piłkę, ta jeszcze skozłowała przed bramką Bednarka. Golkiper gości popisał się ładną paradą, podobnie jak i w 14. minucie, po strzale Tomasza Pieńki. 19-latek z Zagłębie wygrał pojedynek szybkościowy z Antonio Miliciem, ograł Mihę Blažicia i oddał celny strzał. Celny, choć arbiter Damian Kos uznał, że był niecelny i Bednarek nie interweniował - nie przyznał gospodarzom rzutu rożnego. Później jeszcze w sam środek bramki uderzył Kurminowski (22. minuta). Zagłębie wykorzystywało szybkość swoich graczy, Lech dał się zaskoczyć Lech tak wielu okazji nie miał, choć ten mecz falował - momentami delikatną przewagę mieli gospodarze, momentami zaś goście. To jednak Zagłębie lepiej potrafiło przechodzić z obrony do ataku, często korzystało z szybkości swoich wahadłowych. A Lech w defensywie miał problemy: Milić i Blažič z szybkimi rywalami mieli problemy, podobnie jak i Szwed Elias Andersson. "Kolejorz" znalazł w końcu sposób na obronę Zagłębie w 26. minucie - Joel Pereira ograł wtedy Mateusza Grzybka, znalazł się przed Weirauchem. W sukurs nastolatkowi przyszedł wtedy ofiarnym wślizgiem Aleks Ławniczak - podbita od jego łydki piłka przeleciała nad poprzeczką. Później zaś Lech miał wspomnianą już okazję Kristoffera Velde. Czerwona kartka dla pomocnika Lecha. W zespole z Poznania narastała frustracja Lech w podobnej sytuacji był już w Gliwicach, wtedy też przegrywał po pierwszej połowie 0:1. Zaraz po przerwie wyrównał, chwilę potem zdobył drugą bramkę i utrzymał prowadzenie. Teraz aż tak dobrej powtórki nie było, goście sami utrudnili sobie zadanie. W 48. minucie Kurminowski podpierał Milicia, który chciał zagrać piłkę głową. Faulu, zdaniem arbitra, nie było, gospodarze przejęli futbolówkę, zaczęli kontrę. Od razu, w kole środkowym "skasował" ją wślizgiem Radosław Murawski. Tyle że trafił z dużym impetem w staw skokowy napastnika Zagłębia, a nie w piłkę. Sędzia Damian Kos pokazał graczowi Lecha żółtą kartkę, po sugestii VAR i obejrzeniu sytuacji raz jeszcze - zmienił ją na czerwoną. A dodatkowo żółte kartki dostali jeszcze Mikael Ishak i Milić, którzy starali się przekonać arbitra, że faul był wcześniej na Chorwacie. Arbiter nie był zresztą konsekwentny - gracze Lecha byli sfrustrowani, a już po trzech minutach Bednarek został zahaczony przez Kurminowskiego przy jego próbie zablokowania wybicia piłki. Kartki dla gracza Zagłębia nie było, dostał ją Bednarek za swoje protesty. Zaskakujące wyrównanie. Co zrobili obrońcy i bramkarz Zagłębia? Lech był długo bezradny, nie potrafił, grając w dziesięciu, zagrozić bramce lubinian. Przez pół godziny nie oddał żadnego strzału, Weirauch mógł się solidnie wynudzić. Zagłębie zaś raz po raz ruszało z kontrami, bardzo dobry strzał Kacpra Chodyny obronił Bednarek. Pierwszą na dobrą sprawę sytuację goście stworzyli w 76. minucie, gdy po dośrodkowaniu Anderssona bliski wyrównania był Filip Szymczak, ale znów skutecznym blokiem popisał się Ławniczak. Lech wywalczył jednak rzut rożny, dośrodkował Pereira, a błędy kolejno popełniali: Ławniczak, Weinrauf i Damian Dąbrowski. Skorzystał zamykający akcję Blažič - głową posłał piłkę do siatki. Zagłębie kompletnie straciło pomysł na to spotkanie, w 89. minucie znów mogło stracić bramkę, ale tym razem 19-letni Weinrauf świetnie obronił strzał głową Blažicia. W doliczonym czasie po drugiej stronie boiska mógł z kolei trafić Arkadiusz Woźniak, ale przy swoim uderzeniu głową nie był wystarczająco precyzyjny. To była piłka meczowa, która mogła dać Zagłębiu pozycję lidera Ekstraklasy. A tak to wciąż prowadzi Lech.