Dopiero w ostatniej kolejce sezonu 2024/2025 PKO BP Ekstraklasy poznaliśmy nowego mistrza Polski. W walce były tylko dwa zespoły, Lech Poznań i Raków Częstochowa. Ten tracił do liderującego "Kolejorza" zaledwie punkcik i musiał liczyć na jego potknięcie z Piastem Gliwice. Ci jednak wygrali 1:0 i zdołali zdobyć dziewiąte w historii klubu trofeum mistrzowskie. W ten sposób wicemistrzem został wcześniej wspomniany Raków, który zwycięstwem 2:1 nad Widzewem Łódź przypieczętował srebrny medal. Po meczu na konferencji prasowej pojawił się szkoleniowiec drużyny Marek Papszun. Rozpoczął od podziękowań, w tym dla dziennikarzy. - Podziękowania dla dziennikarzy, szczególnie tych, którzy byli z nami zawsze, byli też kiedy początek nie był zbyt udany, szczególnie tym, którzy nie dali się wplątać w tę chorą narrację o nas i byli obiektywni. Kończymy z podniesioną głową - powiedział. Raków przegrał o punkt. Papszun mówi wprost Klub z Częstochowy przez długi czas był liderem rozgrywek. Finalnie stracili jednak prowadzenie na korzyść Lecha, który nie oddał go już do końca sezonu. W opinii Papszuna wiele udziału w tym wyniku mieli sędziowie. Trener odniósł się w tym przypadku do spotkań z Pogonią Szczecin i Jagiellonią Białystok. - Boli to, że w tych meczach kluczowych, z Pogonią i Jagiellonią, graliśmy w niedowadze, co było trudne dla nas. Biorąc pod uwagę rangę przeciwnika i dwa mecze z tych pięciu przegraliśmy w takich okolicznościach, gdzie sędzia popełnił duże błędy w jednym i drugim spotkaniu. To będzie w nas siedziało - mówił. Przyznał jednak też, że były rywalizacje, gdzie zespół mógł zrobić więcej. - My w innych meczach mogliśmy zrobić więcej - dodał. Raków Częstochowa drugim miejscem zagwarantował sobie udział w kwalifikacjach Ligi Konferencji. Poza nimi w Europie wystąpi także Lech Poznań, Jagiellonia Białystok i Legia Warszawa.