Po zakończeniu rozgrywek Ekstraklasy w sezonie 2021/22 trener Łukasz Smolarow ogłosił odejście z Zagłębia Lubin, w którym pełnił rolę asystenta trenera Piotra Stokowca. To koniec długoletniej współpracy, bo przecież panowie wcześniej byli razem w Polonii Warszawa (2012-13), Jagiellonii Białystok (2013-14), pierwszy raz w Zagłębiu Lubin (2014-17), Lechii Gdańsk (2018-2021) i ponownie w Zagłębiu (2022). - Do takiej decyzji się dorasta. Potrzebowałem już zmiany nazwiska z "asystent Stokowca" na Łukasz Smolarow, by móc samodzielnie, bezpośrednio tworzyć piłkę. Wydawało mi się, że dobry moment może być po odejściu z Lechii na początku sezonu 2021/22. Taką decyzję podjąłem w grudniu ubiegłego roku, no ale życie pisze skomplikowane scenariusze i po kilku tygodniach i kilku długich rozmowach zdecydowałem się podpisać krótką umowę z Zagłębiem jeszcze w roli asystenta. Tym bardziej cieszę się z utrzymania, bo przyszedłem tam właśnie po to, by pomóc zrealizować ten cel - mówi nam Smolarow. Trener Piotr Stokowiec wraz ze sztabem wracał do Zagłębia Lubin w grudniu ubiegłego roku, gdy "Miedziowi" byli poważnie zagrożeni degradacją z Ekstraklasy, zajmując 14. miejsce, dwie lokaty i cztery punkty nad strefą spadkową. To już kolejny raz, gdy ekipa trenerska z Łukaszem Smolarowem w składzie miała za zadanie gasić ligowy pożar - tak było w 2014 r. w Lubinie, gdy nie udało się uratować ligowego bytu oraz cztery lata później w Gdańsku, gdy misja ratunkowa zakończyła się sukcesem. - Myślę, że te dwie sytuacje można porównać. Z Lechią utrzymaliśmy się w Ekstraklasie 3 kolejki przed końcem rozgrywek, teraz z Zagłębiem na 2 kolejki przed finałem. Która z tych sytuacji była trudniejsza? Myślę, że ta z Gdańska była bardziej wymagająca, mniej znaliśmy drużynę, otoczenie, drużyna była mniej sterowna, także my byliśmy mniej doświadczeni. W zakończonym sezonie, mimo, że sytuacja wyglądała na poważniejszą jednak byłem spokojniejszy i miałem przekonanie, że w tej nerwowej końcówce działamy właściwie - tłumaczy Smolarow. W pracy sztabu Stokowca była i jest powtarzalność. Wyciągnęli z bagna Zagłębie, wyciągnęli i Lechię. Po ugaszeniu pożarów na Dolnym Śląsku i Pomorzu obie drużyny doprowadzili do trzecich miejsc w lidze (2016 i 2019), dodatkowo nad Motławą świętowali zdobycie Pucharu Polski. Który z tych sukcesów Smolarow ceni wyżej? - Tak jak skala trudności w Gdańsku była wyższa, tak i sukces z Lechią cenię odrobinę wyżej. Medal i Puchar w jednym sezonie to zawsze jest coś. Na korzyść Zagłębia przemawia to, że tam przygoda w europejskich pucharach była dłuższa, a to bardzo rozwija trenera. Sezon 2018/19 był najlepszym w 77-letniej historii Lechii Gdańsk, jednak znajdą się tacy, którzy uważają tamte rozgrywki za przegrane. Przecież przez większą część rozgrywek Biało-Zieloni liderowali tabeli, by dać się wyprzedzić Piastowi Gliwice i Legii Warszawa na samym finiszu. Jak tamten sezon wspomina Łukasz Smolarow? Czy ma niedosyt? - Suma szczęścia w sezonie - wbrew obiegowej opinii - nie zawsze wychodzi na zero. Dwie inne decyzje sztabu, dwie inne decyzje sędziowskie, może o dwie za dużo sytuacje pozaboiskowe, z którymi musieliśmy sobie radzić i byłoby inaczej. Szkoda niewykorzystanego rzutu karnego z 2. kolejki, brawurowej taktyki z meczu z Wisłą w Krakowie z 7. kolejki kiedy przegraliśmy 2-5. Szkoda dwóch przegranych meczów, przed i po finale Pucharu Polski, pierwszy to był pamiętny mecz z Legią, szkoda że tego drugiego nie rozegraliśmy na przykład dzień później, jak drugi finalista. W meczu przeciwko Cracovii byliśmy po prostu zmęczeni. Oczywiście, że było można zdziałać coś więcej w tamtym sezonie, ale kto narzeka w ten sposób popełnia grzech pychy - wyjaśnia Smolarow. Łukasz Smolarow po latach współpracy z Piotrem Stokowcem, idzie "na swoje" Piotr Stokowiec i Łukasz Smolarow przez lata stanowili nierozłączny duet, teraz ich drogi się rozchodzą. Ten pierwszy mimo niewątpliwych sukcesów trenerskich był krytykowany przez byłych podopiecznych. Krytycznie o relacjach panujących w jego szatni wypowiadali się m.in. Sławomir Peszko, Artur Sobiech czy Rafał Wolski. Co na to Łukasz Smolarow? Krytyka wyżej wymienionych piłkarzy biła nie tylko w Stokowca, ale pośrednio w cały jego sztab. - Nie byłem świadkiem rozmów na które powoływali się zawodnicy, dlatego trudno mi jest rzucić jakieś nowe światło na ten temat. Z mojej perspektywy to były sprawy raczej gabinetowe niż boiskowe. A ja w tym czasie byłem zdecydowanie bliżej boiska. Oprócz pracy trenerskiej ekipa w składzie Stokowiec - Smolarow - psycholog Paweł Habrat znalazła czas na pracę dydaktyczną i stworzenie książki pt. "Suplement Narodowego Modelu Gry. Przygotowanie psychologiczne". - Jak nad czymś pracują trzy osoby, pracy jest trzy razy więcej - żartuje Smolarow. - Cieszę się, że mówimy o tej publikacji, bo ciągle słyszę o niej miłe słowa z różnych stron, ostatnio na Gali Ekstraklasy. Myślę, że to publikacja, która miała trafić pod strzechy i tam jak najbardziej pasuje, ale też można się nią chwalić jako czymś bardzo nowoczesnym. Publikację dopełniały nasze wykłady z którymi jeździliśmy po kraju, na których mówiliśmy więcej o praktyce, czy też warsztaty dla trenerów UEFA PRO, które prowadziliśmy z Pawłem w Szkole Trenerów. To też było coś nowatorskiego, więc żałuję, że obecnie od tego szkoła odeszła. Ciągle mało się mówi o tym jak radzić sobie z obciążeniami w pracy trenerskiej, o lifestyle’u, albo np. jak prowadzić rozmowę z zawodnikiem. To są uniwersalne rzeczy, więc pewnie jeszcze do tego jako środowisko wrócimy. W psychologii widzę cały czas bardzo duży, ale jednak niewykorzystany potencjał i naprawdę chodzi o bardzo proste sprawy. Łukasz Smolarow wyróżnia się z trenerskiego tłumu nietypową jak na szkoleniowca drogą zawodową. Oprócz kursu UEFA PRO, który jest dziś standardem na ekstraklasowym poziomie, ukończył kulturoznawstwo na Uniwersytecie Warszawskim. Czy tego chce, czy nie Smolarow ma w ligowym środowisku opinię intelektualisty, czy w związku z tym mógł wśród ligowców znaleźć godnych partnerów do rozmowy? - Już tak nie stygmatyzujmy tego środowiska - prostestuje nasz rozmówca. - To jak jesteśmy wykształceni, nie określa nas jako ludzi. Z zawodnikami często można ciekawie porozmawiać o miejscu, z którego pochodzą. Często to interesujące, inspirujące opowieści. Pamiętam jak z Michałem Nalepą sporo mówiliśmy o Oświęcimiu, z Jasminem Buriciem o Zenicy, ostatnio z Kacprem Masiakiem o Raciborzu. Nie wiedziałem zbyt dużo o Raciborzu. Trudno jest tylko i wyłącznie żyć piłką. Jak już jesteśmy przy sprawach naukowych, w krajach anglosaskich funkcjonuje coś takiego jak "gap year", studenci robią sobie przerwę, by eksplorować świat. Czas pomiędzy końcem pracy w Lechii, a początkiem w Zagłębiu, Łukasz Smolarow poświęcił na bycie ekspertem w telewizji ViaPlay. - To była kilkumiesięczna przygoda, cieszę się, że mogłem zobaczyć jak pracują dziennikarze i też sprawdzić się w mówieniu krótko i na temat. Od 15 lat jestem trenerem i zdecydowanie chcę właśnie przy tym zostać. Od 10 lat pracuję w Ekstraklasie i czuję, że już po prostu potrzebuję innego bodźca do rozwoju. Myślę, że ten czas przygotował mnie do roli pierwszego trenera. Na kim będzie wzorował się Smolarow jako pierwszy trener? Która drużyna z bliska pozna jego słynną w pewnych kręgach "sin dudę"? - W każdym sezonie staram się przyglądać uważniej 2-3 drużynom europejskim. Wybór jest zawsze trudny i nieoczywisty. Czasami jest to podyktowane osobą trenera, czasami obserwacją miejsca. Patrzę też jak swoimi karierami zarządzają asystenci trenera. Lubię słuchać co mówi i co pisze Pepijn Lijnders asystent Jurgena Kloppa. Także ze względu na to, że zrobił na mnie duże wrażenie, gdy miałem okazję przyglądać się jego pracy jeszcze w Porto. Bez wątpienia to trener mający świetny przekaz do zawodnika. W nadchodzącym sezonie chętnie zwrócę uwagę na pracę Alfreda Schreudera w Ajaksie. Co teraz z trenerem Łukaszem Smolarowem? Czy nie brakuje mu adrenaliny, której w piłkarskiej szatni jest aż nadmiar? Czy ma już "nagraną" gdzieś nową pracę? - Jedną z trudniejszych rzeczy w zawodzie trenera, w związku z przeprowadzkami, ciągłym przemieszczaniem się i niepewnością jutra jest pogodzenie życia rodzinnego z pracą. Taki był plan, że ostatnie 5 miesięcy w Lubinie spędziłem bez rodziny, dlatego teraz na pierwszym miejscu jest dla mnie czas z partnerką i dzieckiem. Chodzę na spacery, realizuję się na placach zabaw. Mam kilka godzin więcej w tygodniu na czytanie czy oglądanie, ale nie jest też tak, że czeka na mnie stos zaległych książek. Raczej nauczyłem się szukać czasu na wszystko, w normalnym rytmie, gdy pracuję. Wypoczywam i zdecydowanie i zupełnie nie wstydzę się do tego przyznać. Zamiast wszechobecnego kultu pracy i zachwytu kto może więcej wolę stwierdzenie, że kto dobrze pracuje ten potrafi też dobrze wypoczywać. Z pewnością nie narzekam. A jak poradzi sobie sztab Zagłębia Lubin bez tak ważnego ogniwa jak Łukasz Smolarow? - Poradzi sobie znakomicie, zresztą myślę, że moja decyzja też pozytywnie wpłynie na sztab. Powstanie jakiś nowy układ sił, wygenerowane zostaną nowe pomysły. Skorzystamy wszyscy - optymistycznie podsumowuje 38-letni trener. Maciej Słomiński