Gospodarze byli w tym spotkaniu skazywani na triumf. Przystępowali do konfrontacji jako obrońcy tytułu i lider tabeli legitymujący się kompletem punktów. Na dodatek w poprzednim sezonie rozgromili u siebie gości z Mielca 4:0. Teraz miało być podobnie. Zgodnie z oczekiwaniami w pierwszej fazie gry białostoczanie osiągnęli niekwestionowaną przewagę. Tyle że niewiele z tego wynikało. Wystarczył jednak pierwszy poważniejszy błąd defensywy Stali i zrobiło się 1:0. Sceny na meczu Legii. Kibice znów w akcji, UEFA będzie wściekła [WIDEO] W bramkowej akcji przytomnie zagrywał Jesus Imaz, dzięki czemu w sytuacji sam na sam z golkiperem rywali znalazł się Afimico Pululu. Nie zawiódł, zachował zimną krew do końca i dał "Żubrom" zasłużone prowadzenie. Ten sam piłkarz kilka chwil później zobaczył żółtą kartkę. W ocenie arbitra teatralnym zachowaniem próbował wymusić rzut karny. Powtórki pokazały jednak, że upadł w obrębie "szesnastki" niekoniecznie z własnej woli. Jesus Imaz bohaterem spotkania. Jagiellonia na szczycie tabeli z kompletem punktów Po zmianie stron mistrzowie Polski nie zadowolili się skromnym prowadzeniem. Podkręcili tempo gry i starali się jak najszybciej przesądzić o losach spotkania. Dopięli swego dopiero w 67. minucie. W swoim stylu z kilkunastu metrów po ziemi przymierzył Imaz i było już 2:0. Cztery minuty później goście ponownie znaleźli się w opałach. W polu karnym mielczan faulowany był Lamine Diaby-Fadiga i sędzia bez wahania wskazał na jedenasty metr. Wydawało się, że ta sytuacja "zamknie" mecz. Do piłki podszedł Kristoffer Hansen. Uderzył jednak zbyt anemicznie, by podwyższyć prowadzenie. Stojący między słupkami Mateusz Kochalski wyczuł intencje strzelca i zdołał odbić futbolówkę. Po trzech kolejkach Stal pozostaje z jednym punktem na koncie. "Jaga" umocniła się na szczycie tabeli. Teraz ponownie może skupić się na batalii o awans do Champions League. W środę pierwszy mecz z FK Bodo Glimt.