Dwa szybkie gole na start Sobotnie wczesne popołudnie większości kojarzy się z relaksem i odpoczynkiem. We Wrocławiu dopisała prawdziwie wiosenna pogoda i aż za mocno do serca wzięli to sobie stoperzy obu zespołów, bo w pierwszych 10 minutach wyglądało to trochę jakby oba bloki obronne postanowiły wziąć urlop na żądanie. Najpierw po łatwej stracie Vallejo Nahuel zagrał na prawą stronę, gdzie przytomnie podłączył się Konczkowski i dośrodkował w punkt do Exposito, który z pięciu metrów musiał trafić do siatki. Rzecz jednak w tym, że Hiszpan był zostawiony zupełnie bez krycia. Obrona Śląska odwdzięczyła się jednak kolegom z drugiej strony boiska już kilka minut później. Znów dały o sobie znać stałe fragmenty Stali. Domański dośrodkował z narożnika na bliższy słupek, tam piłkę przedłużył jeszcze Flis, a do pustej bramki wpakował ją Sappinen. Wielu przewidywało, że ten moment nie nadejdzie, ale Estończyk ma wreszcie swoje premierowe trafienie po przeprowadzce do Mielca. Rafał Leszczyński miał jeszcze ogromne pretensje do sędziego asystenta, że ten przeoczył wcześniejsze wyjście z piłką za linię jednego z graczy gości, decyzji jednak swoją złością cofnąć już nie mógł. Środkową część pierwszej połowy lepiej przemilczeć, bo po intensywnym początku oba zespoły, mówiąc delikatnie, mocno spuściły z tonu. Wreszcie w jej końcówce z trybu uśpienia wyrwał to spotkanie Arkadiusz Kasperkiewicz. Obrońca Stali zdecydował się na uderzenie bezpośrednio z powietrza i miał świetny pomył, bo Leszczyński nie miałby szans z jego próbą. Golkipera Śląska uratowała jednak poprzeczka. Nieskuteczność Śląska i bierność Stali Po zmianie stron aktywniejszy był Śląsk. Gospodarze po niespełna kwadransie powinni zresztą odzyskać prowadzenie. Kolejna dynamiczną akcją popisał się John Yeboah, który ruszył do linii końcowej i wydawało się, że idealnie wyłożył piłkę na przedpole, ale ta w ogromnym zamieszaniu zgubiła się w gąszczu nóg i ostatecznie w ostatniej chwili wybił ją Wlazło. Yeboah poiwnien rozstrzygnąć to spotkanie w końcówce. Niemiec idealnie w tempo ruszył do zagrania Nahuela i znalazł się sam na sam z Mrozkiem. Golkiper Stali zachował się bardzo przytomnie, szybko wyszedł z bramki i zmusił rywala do szukania dryblingu. W efekcie dał się minąć, ale Yeboah wyrzucił się nieco do dosyć ostrego kąta i trafił jedynie w boczną siatkę. W obu polach karnych zagotowało nam się jeszcze w doliczonym czasie gry. Najpierw swoją szansę miała Stal i mało brakowało a po dośrodkowaniu z rzutu wolnego wbiłaby zwycięskiego gola. Świetnie na linii zachował się jednak Leszczyński, złapał piłkę i momentalnie uruchomił kontrę zagrywając długą piłkę do Yeboaha. Ten został dosyć ostro potraktowany przez Kasperkiewicza, co spowodowało chwilową zbiorową przepychankę. Ostatnią piłkę na rozstrzygnięcie tego meczu miał Śląsk, ale goli już więcej nie oglądaliśmy. Z tego wyniku najbardziej cieszą się w Gliwicach, Gdańsku, Kielcach, Zabrzu, Białymstoku i Lubinie, czyli we wszystkich miejscach bezpośrednio zamieszanych w walkę o utrzymanie. Ani Śląsk ani Stal nie oderwały się zbytnio od ligowego dołu i wciąż muszą ze sporą czujnością patrzeć za siebie. Nieco więcej powodów do zmartwień może być w Mielcu, bo piłkarze Adama Majewskiego na przerwę reprezentacyjną udają się bez choćby jednej wygranej w 2023 roku.