Liga belgijska. Wyniki, tabela i statystyki - kliknij tutaj! Często narzekamy na poziom obcokrajowców występujących w Ekstraklasie, ale wśród dziesiątek przeciętniaków zdarza się czasami prawdziwa perełka. W ostatnich latach z Polski na podbój Europy wyruszyli m.in. Marcelo, Kalu Uche czy Artjom Rudniew, a teraz furorę za granicą robi Milosz Kosanović. Serb w lecie 2010 roku trafił do Cracovii z Vojvodiny Nowy Sad i początkowo nic nie wskazywało na to, że "Pasy" zrobiły na nim szczególnie dobry interes. Zawodnik spisywał się przeciętnie, przeżył z klubem spadek do 1. ligi, a naprawdę dobrze zaczął się prezentować dopiero na zapleczu Ekstraklasy. Cracovia latem 2013 roku awansowała do najwyższej klasy rozgrywkowej, a Kosanović był już wówczas pewnym punktem defensywy zespołu. Serb solidnie spisywał się w destrukcji, dodatkowo dobrze radził sobie też w ofensywie - umiejętnie rozgrywał piłkę, a przede wszystkim potrafił potężnie i celnie uderzyć z dystansu. Fani Ekstraklasy do dzisiaj pamiętają pewnie fenomenalną bramkę, jaką Kosanović zdobył w meczu z Lechią Gdańsk. Zawodnik odebrał wówczas piłkę pod własnym polem karnym i ruszył do przodu. Kiedy znalazł się pod bramką rywali, huknął z całej siły, a golkiper nie miał żadnych szans. Eksplozja formy Kosanovicia nie przeszła niezauważona - zawodnika obserwowali skauci mocniejszych klubów i ostatecznie Serb na początku 2014 roku podpisał kontrakt z KV Mechelen. Belgowie zapłacili za niego Cracovii raptem 300 tys. euro. "Pasy" z pewnością mogły dostać za piłkarza znacznie więcej pieniędzy, kłopot w tym, że kontrakt obrońcy wygasał kilka miesięcy później i dla klubu spod Wawelu była to ostatnia okazja, by zarobić na nim jakiekolwiek pieniądze. Kosanović szybko zaaklimatyzował się w Belgii i w ubiegłym sezonie był już czołowym zawodnikiem swojego zespołu. Znowu imponował twardą grą w obronie i ofensywnymi szarżami - w 34 ligowych meczach strzelił dwa gole i miał siedem asyst. Jeszcze lepiej wygląda gra Serba w bieżącym sezonie. "Kosa" wyrósł na czołowego obrońcę ligi belgijskiej, strzelił też kilka pięknych goli. Bodaj najważniejsza była bramka w meczu ze Standardem Liege w październiku. Gol strzelony w końcówce nie był co prawda nawet na wagę remisu, ale trener i szefowie Standardu byli pod takim wrażeniem gry i bramki Kosanovicia, że w zimie postanowili sprowadzić go do siebie za prawie 3 mln euro. Szefowie klubu z Liege ubiegli kilka innych znanych klubów, które również polowały na stopera. "Kosa" był na liście życzeń m.in. Ajaksu Amsterdam, Club Brugge i Genku. 25-letni obecnie Serb podpisał 4,5 letni kontrakt ze Standardem i przez lata ma być podporą zespołu, w którym w przeszłości występowali m.in. Eric Gerets, Michel Preud’homme czy Marc Wilmots. To zresztą tylko kilka nazwisk z dość zamierzchłej już przeszłości, tymczasem Standard także w ostatnich latach dał się poznać jako trampolina do wielkiej piłki. Klub sprzedawał za duże pieniądze takie gwiazdy jak Axel Witsel (9 mln euro do Benfiki) czy Marouane Fellaini (22 mln euro do Evertonu). Czy kolejnym piłkarzem sprzedanym przez Standard za grube miliony będzie Kosanović? To całkiem możliwe. Tym bardziej, że zawodnik we wrześniu zadebiutował w reprezentacji Serbii, a obrońcy z tego kraju mają w Europie dobrą reputację - w wielkich klubach grają m.in. Branislav Ivanović (Chelsea) czy Aleksandar Kolarov (Manchester City). Jeśli Kosanović w dalszym ciągu będzie rozwijał się tak, jak przez ostatnie dwa lata, niewykluczone, że wkrótce on także zagra w którymś z czołowych zespołów Premier League. "Transfer do Anglii to moje wielkie marzenie. Wierzę w to, że uda się je zrealizować" - podkreśla reprezentant Serbii. Autor: Bartosz Barnaś