Cracovia miała na poniedziałek klarowny cel - odpłacić kibicom za odpadnięcie z Pucharu Polski w starciu z czwartoligową Sandecją Nowy Sącz. Rywalem "Pasów" na zamknięcie 10. kolejki PKO BP Ekstraklasy była Stal Mielec. Z dużej chmury mały deszcz... i gol dla Stali Mielec Od pierwszego gwizdka sędziego widać było, jak Cracovia jest zmotywowana. Gospodarze już w drugiej minucie oddali groźny strzał i wydawało się, że bramka dla nich stanowi tylko kwestię czasu. Stal Mielec wytrzymała jednak początkowy napór rywali i z akcji na akcję goście się rozkręcali. W 21. minucie dobrą okazję wykreował Robert Dadok, ale "Pasy" szczęśliwie zażegnały niebezpieczeństwo. A po upływie pół godziny tego sprzyjającego losu już zabrakło. Dawid Tkacz utrzymał się przy piłce i zagrał na lewe skrzydło. Przy dośrodkowaniu Henrich Ravas nie dogadał się z kolegą z obrony i futbolówka spadła przed pole karne. Tam już nabiegał Matthew Guillaumier i efektownym strzałem zdobył swoją pierwszą bramkę w tym sezonie. Przyjezdni zdołali przed przerwą wyeliminować większość mocnych stron Cracovii i zasłużenie schodzili do szatni z jednobramkowym prowadzeniem. Pechowa końcówka dla Stali i podział punktów przy Kałuży Niestety dla fanów przy Kałuży, kluczowe pierwsze minuty drugiej odsłony nie mogły napawać optymizmem. W 50. minucie Tkacz ponownie przetestował Ravasa, a kilka akcji później w słupek huknął Ilja Szkurin. Te dwie sytuacje przecięło świetne dośrodkowanie Ajdina Hasicia. Bośniak szukał miękką wrzutką nawet dwóch kolegów, ale żaden z nich nie zdołał ostatecznie nawet trafić w piłkę. Z upływem minut mielczanie coraz mocniej się wycofywali, co napędzało przeciwników. W 71. minucie Jakub Mądrzyk nie najlepiej poradził sobie ze strzałem z rzutu wolnego, przez co szansę na dobitkę miał Hasić, ale Bośniak jej nie wykorzystał. Kluczowa sytuacja wydarzyła się w ostatnich dziesięciu minutach regulaminowego czasu gry. Marvin Senger zablokował strzał rywala. Sytuacja była stykowa, ale arbiter - po długiej konsultacji z VAR-em - postanowił podyktować rzut karny i wyrzucić niemieckiego obrońcę z boiska. Do piłki podszedł Benjamin Kallman i przy sporej dozie szczęścia przywrócił rezultat remisowy. Chociaż ostatnie akcje "Pasy" rozgrywały w przewadze, więcej goli nie oglądaliśmy. Tym samym nie sposób przyznać, by krakowianie zdołali odpłacić fanom za niedawną wpadkę w pucharach. Przyjezdni również mają, czego żałować. Gdyby udało im się utrzymać prowadzenie do ostatniego gwizdka, byłby to dla nich pierwszy wyjazdowy triumf od lutego, gdy udało im się wywieźć skalp ze stadionu Śląska Wrocław. Po dziesięciu kolejkach krakowianie mają na koncie 20 punktów i zajmują czwartą lokatę za Lechem Poznań, Jagiellonią Białystok i Rakowem Częstochowa.