"Od początku swojej pracy w Zagłębiu wierzyłem, że stać nas na taki sukces" - dodał Michniewicz. "Zacząłem pracę w Lubinie w październiku ubiegłego roku. Akurat była przerwa w rozgrywkach, ponieważ reprezentacja przygotowywała się do meczu z Portugalią. Miałem czas na poznanie zawodników. Zobaczyłem na treningach zdolnych chłopców, którzy mało grali w lidze. Między innymi Grzegorza Bartczaka. Ustawiłem go na prawej obronie i z tej pozycji po kilku miesiącach awansował do kadry Leo Beenhakkera. Podobnie działo się z Łukaszem Piszczkiem, który do mojego przyjścia grał ogony. Widać było, że w tej drużynie jest ogromny potencjał. Po dwóch tygodniach treningów pojechaliśmy na mecz do Kielc, wygraliśmy 2:1, a ja powiedziałem publicznie, że za pół roku lub za rok będziemy mistrzami Polski" - stwierdził szkoleniowiec. "Piłkarze mi uwierzyli. Na tym polegał sens wspólnej pracy. Jeśli mówisz zawodnikowi, co ma zrobić, i przekonujesz, jakie będzie miał z tego korzyści, a potem to wszystko sprawdza się w kolejnych meczach, to osiągasz stan, w którym zawodnicy bezkrytycznie wierzą trenerowi. I ja biorę na siebie ryzyko, co nie znaczy, że zdejmuję z zawodników odpowiedzialność. Piszczek tak bardzo chciał zdobyć bramkę, że całkiem się zablokował psychicznie i nie wykorzystywał wielu okazji. Przed meczem z Widzewem wziąłem go na rozmowę i zwróciłem uwagę, że często dochodzi do sytuacji, w których zamiast walić na siłę, wystarczy podciąć piłkę. I od razu strzelił dwie bramki, a potem grało mu się znacznie łatwiej - podkreślił Michniewicz. "Ale każdy zawodnik jest inny, staram się znaleźć wspólny język i na ogół się udaje. Chodzi nie tylko o to, jak grać, ale jak się zachowywać. Jestem zwolennikiem hasła, jakie widziałem w szatni Tottenhamu: "W tej drużynie nie ma gwiazd. Gwiazdą jest drużyna". Zagłębie Lubin jest tego przykładem. Mariusz Liberda, który zdobywał mistrzostwo Polski z Polonią i bronił w pucharowych meczach Groclinu, zgodził się na rolę drugiego bramkarza. Nie obrażał się, był jednym z 25 członków klubowej kadry. Stworzenie takiej atmosfery to też podstawy naszego sukcesu" - zakończył Michniewicz.