"Nie wyobrażam sobie świąt z dala od rodziny. Dlatego jeśli w Belgii czy Grecji miałem mecz ligowy w Wielką Sobotę, obowiązkowo następnego dnia musiałem być w Warszawie. Zazwyczaj bywało tak, że wsiadałem w samochód i jechałem całą noc. Z Grecji latałem samolotem, bo podróż autem byłaby zbyt męcząca, zwłaszcza, że było raptem kilka dni wolnego. Ale kiedyś zdarzyło się, że i z Aten przyjechałem samochodem. Z tym, że na dłuższą przerwę" - powiedział Żewłakow, były zawodnik m.in. Anderlechtu Bruksela i Olympiakosu Pireus. Obrońca Legii Warszawa każdą Wielkanoc spędza z żoną i dziećmi w stolicy - u swych rodziców i teściów. O futbolu rozmów nie brakuje, bowiem przy stole zasiada też, wraz ze swymi najbliższymi, jego brat bliźniak Marcin (PGE GKS Bełchatów). "Święta są takim czasem, że każdy chce być z rodziną. Bo przecież ile można przebywać na zgrupowaniach czy w hotelach. Zawodnicy też muszą od siebie odpocząć. Tylko raz zostaliśmy z żoną za granicą, w Grecji, na Boże Narodzenie, ze względu na narodziny Kuby. Dziś syn ma już 5 lat. Jeśli z Belgii nie mogłem wyjechać do Polski, to wtedy rodzice przyjeżdżali do nas" - dodał niespełna 36-letni piłkarz (urodziny 22 kwietnia). Tradycje świąteczne, jak malowanie pisanek i polewanie wodą w poniedziałek, Żewłakow pozostawia... dzieciom. "Polska tradycja jest dla nas ważna, dlatego najczęściej dzieci 10-letnia Maja i Kuba dbają o kolorowanie jajek. A jeśli chodzi o polewanie, najbardziej poszkodowani jesteśmy my, rodzice. To tylko oczywiście zabawa, ale taka oddająca klimat Wielkanocy. Zresztą zawsze mieliśmy szczęście, ponieważ mieszkając w Brukseli czy Atenach nie było problemu z obchodzeniem świąt po polsku. Na msze chodziliśmy z palemkami do kościołów, gdzie nie brakowało rodaków" - dodał Żewłakow. Od lipca 2011 roku Michał Żewłakow występuje w Legii. Klub z Łazienkowskiej jest liderem ekstraklasy i ma szansę na pierwszy tytuł od 2006 roku.