Michał Pazdan był objawieniem reprezentacji Polski na Euro 2016, gdzie świetnie spisywał się w bloku obronnym. Ku zaskoczeniu wielu ekspertów, a chyba najbardziej samego piłkarza, który wcześniej często był krytykowany, w ojczyźnie rozgorzała prawdziwa "pazdanomania". Po powrocie reprezentacji z Francji, Pazdan był witany po królewsku. Dosłownie, jako że ceremonia została wyprawiona na dziedzińcu Zamku Królewskiego w Niepołomicach, gdzie stawił się najpopularniejszy mieszkaniec miasta. Nic dziwnego, że po mistrzostwach Europy obrońca Legii Warszawa stał się łakomym kąskiem na rynku transferowym. Na łamach "PS" przyznał, że oferty były naprawdę konkretne i korzystne. - Miałem kilka bardzo dobrych ofert: z Betisu Sewilla, Besiktasu Stambuł, włoskiej Genoi i niemieckiego Ingolstadt. Chciałem z nich skorzystać, odejść, ale Legia się nie zgodziła. Na początku byłem zdziwiony, bo te kluby przedstawiły naprawdę dobre warunki dla mnie i przede wszystkim dla klubu. Władze Legii zapewniły mnie, że nie zamierzają się osłabiać - przyznał Pazdan. Okazuje się, że ciekawe propozycje cały czas napływają. - Zimą Legia znów dostała bardzo dobrą ofertę z zachodniego klubu, ale ale ponownie ją odrzuciła. Było sporo zapytać w sprawie wypożyczenia z opcją pierwokupu, ale to również nie satysfakcjonowało klubu pod względem finansowym - zdradził reprezentant kraju.