Wyścig po mistrzostwo Ekstraklasy w połowie sezonu 2016/17 był bardzo wyrównany. Liderami rozgrywek z 39 punktami na koncie były Jagiellonia Białystok i Lechia Gdańsk. 4 punkty za nimi była Legia Warszawa, dalsze 3 za nią Lech Poznań. Biorąc pod uwagę ówczesny system rozgrywek i podział ligi oraz punktów po rundzie zasadniczej 30 meczów - różnice były minimalne. Wspomniana wyżej Lechia nigdy wcześniej nie była w tak korzystnej sytuacji z tak ogromną szansą na mistrzostwo. Dlatego działacze gdańskiego klubu z prezesem Adamem Mandziarą na czele postanowili w przerwie zimowej wzmocnić już i tak silną drużynę trenera Piotra Nowaka. Wypożyczony z Queens Park Rangers został Ariel Borysiuk, na mocy transferu definitywnego z Hull City przyszedł bramkarz Dusan Kuciak. To byli zawodnicy sprawdzeni w polskiej lidze, a Kuciak gra w Lechii do dziś, pracując na miano najlepszego bramkarza w historii klubu. Był tez transfer o wiele bardziej tajemniczy - ze Slavii Praga do końca sezonu został wypożyczony holenderski napastnik, Gino van Kessel - reprezentant karaibskiego państewka Curacao. Na papierze ten transfer wyglądał bardzo obiecująco, pół rok wcześniej van Kessel został królem strzelców ligi słowackiej w barwach Trenczyna. Niestety, zawodnik okazał się kompletnym niewypałem - van Kessel tylko trzy razy zagrał w lidze, z czego raz 90 minut, w przegranym 1-2 meczu z Ruchem Chorzów, który na koniec sezonu został zdegradowany i do dziś do Ekstraklasy nie wrócił. Sezon zakończył się ogromnym rozczarowaniem dla Lechii Gdańsk, która przewodziła lidze przez wiele kolejek, by ostatecznie finiszować dopiero na 4. miejscu, które nie dało nic - nawet kwalifikacji europejskich pucharów. W wywiadzie dla "Noordhollands Dagblad" 29-letni obecnie van Kessel ujawnia dlaczego jego kariera mimo obiecujących początków (gra w słynnej Akademii Ajaksu Amsterdam), ciekawego rozwoju (dwukrotny dublet - mistrzostwo + puchar Słowacji w Trenczynie) zabrnęła w ślepy zaułek - napastnik do końca poprzednich rozgrywek grał w II lidze węgierskiej w Gyirmot FC w mieście Gyor - obecnie pozostaje bez klubu. Przed sezonem, po latach wojaży van Kessel miał wrócić do holenderskiej ojczyzny i związać się z De Graafschap, do czego ostatecznie nie doszło. Dlaczego? Gino van Kessel od lat zmaga się z poważnym uzależnieniem od hazardu - Ile straciłem przez hazard? Ponad połowę tego, co zarobiłem - mówi w wywiadzie van Kessel, którego lista klubów jest prawie tak długa jak lista hazardowych wierzycieli - Olympiakos Nikozja, Slavia Praga, KSV Roeselare, Almere City, Oxford United, Arles-Avingon - to tylko niektóre z nich. - Początkowo nawet tego nie zauważasz. Zmienia się saldo twojej karty kredytowej. Wtedy nie czujesz pieniędzy. Widzisz liczbę, ale nic nie czujesz, to tylko liczba. W pewnym momencie dostajesz kontrakt, zaczynasz zarabiać więcej i możesz więcej wydawać. Nie miałem stałych kosztów, nadal mieszkałem w domu. Potem czasem grałem za sto euro. To jeszcze nie był taki problem, miałem to pod kontrolą - wyjaśnia reprezentant Curacaco. SPRAWDŻ TABELE I WYNIKI EKSTRAKLASY Najlepszy piłkarsko czas to dla Gino van Kessela gra na Słowacji dla AS Trenczyn. Poza wspomnianymi dubletami i tytułem króla strzelców w 2016 r. był jeszcze powrót na sezon 2019/20, gdy w 22 spotkaniach napastnik sześć razy trafił do siatki. Okres słowacki to również najcięższe uzależnienie od hazardu. - Moja dziewczyna się dowiedziała, przyznałem się i obiecałem, że przestanę. Myślałem, że mi się uda samemu z tego wyjść. Nie powiedziałem jednak wszystkiego, oprócz tego, że uprawiałem hazard, były jeszcze wysoko oprocentowane pożyczki i inne rzeczy. W końcu jego związek się załamał, obecnie van Kessel bierze udział w terapii. Ma nadzieję ocalić swój związek i wrócić na boisko jako zawodowy piłkarz oraz że jego historia pomoże innym: - Wiem, że jest więcej piłkarzy, którzy mają problemy z kontrolowaniem hazardu - kończy Gino van Kessel, były napastnik Lechii Gdańsk, która w najbliższy piątek o godz. 20:30 zagra z Legią w Warszawie. Maciej Słomiński, Interia