Jeszcze rok temu "Mały" nie mieścił się w kadrze Wisły. Dlatego wypożyczono go do Zagłębia Sosnowiec, by nabierał doświadczenia. Patryk zrobił taki postęp, że dzisiaj zaliczany jest do grona liderów "Białej Gwiazdy" i każdy kibic Wisły za nim tęskni, gdy brakuje na boisku "Małego". Małecki wszedł na ostatnie 30 minut piątkowego pojedynku, choć wcale miał nie grać w tym meczu. - Byłem zagrożony żółtymi kartkami, więc trener chciał mnie przyoszczędzić przed meczem z Legią. Dobrze, że strzeliłem wyrównującą bramkę, cieszę się, że nie dostałem żółtej kartki, ale z wyniku nie jesteśmy zadowoleni. Mieliśmy wygrać w Gliwicach - powiedział nam jeden z bohaterów meczu Piast - Wisła Patryk Małecki. Wiślak wyrównał po zbyt krótko wybitej piłce przez obrońców po rzucie rożnym. - Gola już dawno nie zdobyłem, więc cieszę się z tego. Przyjąłem piłkę w polu karnym i musiałem strzelić. Uderzyłem piłkę w długi róg, bramkarz był zasłonięty, nie miał szans obrony - opowiadał. Na co trener Maciej Skorża uczulał Małeckiego, gdy wpuszczał go na boisko? - Żebym grał przede wszystkim szeroko i jak najwięcej wrzucał piłkę w pole karne. Czy to na krótki, czy na długi słupek. Kilka sytuacji mieliśmy, miałem nadzieję, że po wyrównaniu jeszcze niejednego gola strzelimy, ale znowu zawiodła nas skuteczność - przyznał Patryk. Czy Wiśle w Gliwicach nie zabrakło sportowej złości, determinacji, m.in. dzięki której pokonała Górnika Zabrze? - Odpowiem tak: nikt do nas nie może mieć pretensji, bo walka była przez 90 minut, zdominowaliśmy Piasta, który nie wiem czy w drugiej połowie miał choć jedną sytuację. Straciliśmy jednak dwa punkty i tylko do siebie możemy mieć o to pretensje o tę słabą skuteczność. Szkoda, szkoda, bo te punkty były nam bardzo potrzebne - mówił ze smutkiem Małecki. Patryk szczególnie żałował zmarnowanej przez Piotra Ćwielonga. - Miałem nadzieję, że Piotrek w końcu strzeli swoją bramkę, ale mu się nie udało. Jedyne, co mogę więcej powiedzieć to to, że z gry możemy być zadowoleni, ale z wyniku nie bardzo - nie krył piłkarz. Piast zatrzymał u siebie Lecha, lecz Małecki nie spodziewał się, że Wisła również może stracić punkty przy ul. Leśnej w Gliwicach. - Nie dopuszczałem do głowy takich myśli. Znamy swoją wartość, jesteśmy dobrymi zawodnikami i jeżeli chcemy zdobyć mistrzostwo Polski, to nie możemy się bać Piasta Gliwice - uzasadniał. Zapytaliśmy Patryka o to, o ile procent spadły szanse Wisły na mistrzostwo Polski. - Na razie nie myślę o mistrzostwie, tylko skupiam się na następnym meczu z Legią Warszawa, bo wygrywając w nim można się do tego celu przybliżyć - uważa "Mały". Michał Białoński, Gliwice