Materiał zawiera linki partnerów reklamowych. Co było, a nie jest, nie pisze się w rejestr, ale historia w piłce nożnej jest niezmiernie ważna. W Pucharze Polski Lechia Gdańsk do tej pory potykała się z Legią Warszawa dziewięć razy, tylko raz okazując się lepszym - był to mecz w sezonie 1952 - 70 lat temu. Najbardziej zacięte z dotychczasowych starć odbyło się 24 sierpnia 1975 r. Obie drużyny prowadzili dwaj przyszli selekcjonerzy - Lechię Wojciech Łazarek, Legię - Andrzej Strejlau. Lechia grała wówczas w II lidze, ale mocno postawiła się Legii z medalistami mundialu w składzie - Kazimierzem Deyną, Lesławem Ćmikiewiczem. Po bramkach Deyny dla gości i rezerwowego Tomasza Korynta dla gospodarzy padł remis 1-1. W serii rzutów karnych lepsi okazali się "Wojskowi" wygrywając 6-5. W serii rzutów karnych dla Legii trafili: Deyna, Dąbrowski, Topolski, Nowak, Tumiński i Jagiełło. Strzał Stefana Białasa obronił Krzysztof Słabik. Karne dla Lechii wykorzystali Krawczyk, Tłokiński, Słabik (bramkarz!), Jahn, Radowski. Niefortunnymi strzelcami w biało-zielonych barwach okazali się Janusz Makowski i wspomniany Korynt. MECZE PUCHARU POLSKI W POLSACIE - Bramki, która strzeliłem nie pamiętam, ale serię rzutów karnych już tak. Strzelaliśmy na bramkę od strony Akademii Medycznej. Bramkarz Legii, Piotr Mowlik rzucił się w jeden róg, ja strzeliłem w drugi, niestety trochę za wysoko i trafiłem w poprzeczkę. Byłem wtedy młodym zawodnikiem i na jakiś czas wyleczyłem się ze strzelania rzutów karnych - opowiada Korynt, który miał wówczas niespełna 21 lat. Lechia odpadła z rozgrywek pucharowych, ale 20-tysięczna publiczność opuszczała stadion we Wrzeszczu ukontentowana. II-ligowcy mocno postawili się faworytom, "Głos Wybrzeża", nawet pisał, że "szczęście uśmiechnęło się do słabszego w tym meczu". Taka była piłkarska rzeczywistość lat 70. XX wieku w Gdańsku. Lechia grała przy pełnych trybunach, cały czas będąc w czołówce, ale nie mogła awansować do Ekstraklasy. W kolejnych sezonach lepsze i lepiej zorganizowane były Widzew Łódź, Arka Gdynia (dwukrotnie, co szczególnie bolesne), Zawisza Bydgoszcz, Gwardia Warszawa, wreszcie nawet niedoceniany Bałtyk Gdynia. Skład Biało-Zielonych był bezsprzecznie ligowy, wielu piłkarzy odeszło do klubów Ekstraklasy - Bogusław Kaczmarek (ojciec Marcina, obecnego trenera Lechii Gdańsk), Andrzej Głownia i Tomasz Korynt do Arki Gdynia, Krzysztof Słabik do Zagłębia Sosnowiec, Jerzy Kasalik i Zbigniew Krawczyk do Lecha Poznań, a Mirosław Tłokiński do wielkiego Widzewa Łódź. Nigdzie nie odeszli, wierni Lechii pozostali Józef Gładysz i Zdzisław Puszkarz. Ten drugi dopiero wiele lat później odszedł do Bałtyku Gdynia, przez co paradoksalnie nie zdobył Pucharu Polski w barwach Lechii w 1983 r., Gładysz był wtedy drugim trenerem. Dziś obaj legendarni piłkarze są trenerami w Akademii Lechii. - Oczywiście, że pamiętam ten mecz. Ogromne wrażenie zrobiła gra Kazimierza Deyny w środku pola. W telewizji wyglądał na nieco ślamazarnego i powolnego, ale z bliska to było "żywe srebro" - wspomina Józef Gładysz, który praktycznie od urodzenia zna obecnego trenera Lechii Marcina Kaczmarka. W pewnym sensie Kaczmarek jest jego szefem - głównym trenerem w klubie, w którym 70-letni szkoleniowiec, razem ze Zdzisławem Puszkarzem, mają pod opieką grupę naborową - chłopcy urodzeni w 2015 r. - tzw. popularne "pampersy". 24.08.1975 r. Lechia Gdańsk - Legia Warszawa 1-1 (0-1, 1-1) karne 5-6 Bramki: 0:1 Deyna 38’ głową, 1:1 T. Korynt 72’ Żółta kartka: Tumiński (Legia) Sędzia: Rajpold (Łódź) Widzów: 20 tysięcy Lechia: Słabik - Radowski, Górski, Gładysz, Makowski, Kliszewicz (46’Jahn), Kaczmarek, Krawczyk - Głownia (60’ T. Korynt), Tłokiński, Puszkarz. Legia: Mowlik - Topolski, Cypka, Tumiński, Nowacki - Białas, Ćmikiewicz (98’ Jagiełło), Deyna, Nowak - Dąbrowski, Kwapisz (46’ Nowicki). - Marcin już jako zawodnik był bardzo solidny, ambitny i pracowity. Wszystkie cechy potwierdza jako trener. To właściwy człowiek na właściwym miejscu - mówi Gładysz. - Bardzo prawdopodobne, że Marcin był na tym meczu w 1975 r. jako niespełna dwuletni chłopak. Bardzo często towarzyszył żonie, gdy ja grałem przy Traugutta. To był bardzo dobry czas dla polskiej piłki - rok wcześniej 3. miejsce na świecie, dobre występy w europejskich pucharach, a 17 dni po meczu w Gdańsku, Polska reprezentacja zrobiła "dżem" z Holandii z Cruyffem na Stadionie Śląskim wygrywając 4-1 - dodaje Bogusław Kaczmarek. Zdaniem Jakuba Wawrzyniaka (jego syn Antoni, jak wielu chłopców, trenowało u Gładysza, obecnie młodzian jest zawodnikiem Gedanii), z którym rozmawialiśmy przed meczem Legia - Lechia w lidze, Marcin Kaczmarek jest obecnie najjaśniejszą postacią w Lechii Gdańsk. Wawrzyniak mówił, że pierwszy mecz kadencji Kaczmarka w Lechii (z Pogonią w Szczecinie) był dotychczas najlepszym. Nam się wydaje, że mecz w Warszawie z Legią był momentami nawet lepszy, co z tego, jeśli oba zostały przegrane. Mimo tego, że drużyna Marcina Kaczmarka wyszła ze strefy spadkowej Ekstraklasy, czołówka odjechała już bardzo daleko. Jedyna droga, by liczyć się w walce o rozgrywki europejskie, wiedzie przez Puchar Polski i dzisiejszy mecz z Legią Warszawa. W barwach Lechii w pucharowym meczu z Legią wykluczony jest udział Joeriego De Kampsa, który miał problemy z kamieniami nerkowymi, obecnie przebywa w holenderskiej ojczyźnie, żeby wyleczyć dokuczliwą dolegliwość. Bardzo źle wyglądała również kontuzja Kacpra Sezonienki w meczu ligowym w Warszawie. Bardzo byśmy się zdziwili, gdyby 19-letni zawodnik był gotów dziś do gry, a szkoda, bo od pucharowego meczu z Radunią Stężyca jego forma rosła. Maciej Słomiński, Interia Materiał zawierał linki partnerów reklamowych.