Nic nie dała Lechowi Poznań gra w przewadze przez ostatnie pół godziny meczu z Górnikiem Zabrze. Rafał Rostkowski jest jednak pewien, że Rafał Janicki nie zasłużył na wyrzucenie z boiska. Lech Poznań nie dał rady odrobić straty nawet w przewadze Piątkowe spotkanie w Zabrzu zapowiadało się na prawdziwy hit 18. kolejki PKO BP Ekstraklasy. Górnik, w ostatnim czasie punktujący najlepiej z całej czołówki, podejmował u siebie lidera tabeli - Lech Poznań. Wszystko, co najważniejsze dla wyniku, wydarzyło się w pierwszym kwadransie. Najpierw do siatki trafił Luka Zahović; a na to trafienie zdołał odpowiedzieć Afonso Sousa. "Górnicy" byli jednak tego dnia znacznie bardziej zdeterminowani i po kilkudziesięciu sekundach od trafienia Portugalczyka, bramkę zanotował Kamil Lukoszek. Wynik 2:1 utrzymał się do ostatniego gwizdka, a na konferencji prasowej Niels Frederiksen przyznał wprost, że jego "Kolejorz" rozegrał "gówniany mecz". A to wszystko pomimo tego że w ostatnich 30 minutach miał przewagę jednego gracza. Rafał Rostkowski przekonuje jednak, że Rafał Janicki wcale nie powinien wylecieć z boiska. Ekspert bez wątpliwości. Marciniak popełnił błąd Akcja z 59. minuty zawiera dwa kontrowersyjne momenty. Zaczęła się od tego, że za prowadzącym piłkę Taofeekiem Ismaheelem ruszył Radosław Murawski, który ostatecznie odebrał piłkę. Rafał Rostkowski, niegdyś sędzia FIFA, dziś ekspert TVP Sport uważa, że już tu popełniono błąd. Chociaż nie mówimy o zdecydowanym faulu, piłkarz Lecha przekroczył granice dozwolonej gry, a Szymon Marciniak powinien podyktować rzut wolny. Tak się jednak nie stało, akcja toczyła się dalej. I po tej stracie w wykonaniu Górnika doszło do kontaktu między Rafałem Janickim a Afonso Sousą. Rostkowski przekonuje, że główny sędzia nie był w stanie samodzielnie ocenić tej sytuacji. Niezależnie od tego, kto wpłynął na decyzję, była ona błędna. Powtórki pokazały, że piłkarz Górnika nie uderzył rywala w twarz, a co najwyżej ją musnął. Bliżej był trafienia w klatkę piersiową Sousy. Według eksperta, Marciniak powinien wówczas pokazać żółtą kartkę, ale nie Janickiemu, a zawodnikowi Lecha. "Sousa ewidentnie wykorzystał okoliczności do podjęcia próby wymuszenia na sędziach użycia gwizdka. Być może pamiętał, że Janicki ma już na koncie jedną żółtą kartkę, a druga i czerwona mogłyby (mogły) pomóc Lechowi w doprowadzeniu do remisu. Innymi słowy: Sousa "podłożył świnię" Janickiemu, żeby pomóc Lechowi" - podsumował Rostkowski. Z pewnością o tym zdarzeniu byłoby jeszcze głośniej, gdyby gra w przewadze pozwoliła Lechowi odrobić straty. Tak się jednak nie stało, pomimo gry przez pół godziny w osłabieniu, zabrzanie utrzymali przewagę i mogą udać się na przerwę zimową w świetnych nastrojach.