Marcin Robak zakończył już karierę piłkarską. W Ekstraklasie dał się poznać jako bardzo skuteczny napastnik i jej dwukrotny król strzelców. Występował między innymi w Piaście Gliwice, Lechu Poznań, Śląsku Wrocław i Pogoni Szczecin. Samobójstwo ojca, nałóg matki Kibice widzieli w Marcinie Robaku silnego, niezłomnego zawodnika, który był liderem swoich drużyn. Mało kto zdawał sobie natomiast sprawę z trudnej przeszłości piłkarza. Kiedy ten miał 20 lat, samobójstwo popełnił jego ojciec. Do dziś Robak nie potrafi o tym opowiadać. - To zbyt trudne. Tata odszedł w 2002 roku. Wystarczy jedno pytanie i mnie rusza - mówił w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu Onet" w 2017 roku. Wcześniej rodzice się rozstali. Mama zawodnika nie potrafiła poukładać sobie na nowo życia. - Kiedy rozeszli się z ojcem, miała pecha, bo nowi partnerzy nie pomagali - dodawał Robak. To wszystko wpędziło kobietę w nałóg. Jaki? Tego piłkarz nie chce zdradzać, ale wiadomo, że uzależnienie sprawiło, że ta zmarła w wieku zaledwie 57 lat. - Czasem mam z tyłu głowy myśl, czy mogłem zrobić więcej? Ale to nie takie proste. Człowiek musi wyrazić na zgodę na leczenie, nie da się go zmusić. Ostatnie dwa miesiące chorowała, ale nie przypuszczaliśmy, że sytuacja jest tak poważna - tłumaczył Robak. Mecz w cieniu żałoby 28 marca 2014 roku to był piątek. Pogoń grała wówczas z Koroną w Kielcach. Ledwie dzień wcześniej Robak odebrał telefon od lekarza, który poinformował o śmierci mamy. - Byłem zdruzgotany, ponieważ planowałem wybrać się po spotkaniu do Legnicy, aby ją odwiedzić. Sprawy potoczyły się jednak inaczej - wspominał zawodnik w książce "70 Niezwykłych Historii na 70-lecie Pogoni Szczecin". Napastnik był skołowany. Nie wiedział, co zrobić. Przesiedzieć mecz w hotelu? Pojechać do domu? Wrócić do Szczecina? Wystąpić w meczu? - Wahałem się długo, dopiero rozmowa telefoniczna z proboszczem z Legnicy pomogła mi podjąć ostateczną decyzję. Nie mogę pominąć również roli trenera Dariusza Wdowczyka, który poświęcił mi sporo czasu. Przyszedł do mnie, porozmawialiśmy. Rano, w dzień meczu, przyniósł mi natomiast kartkę A4 z wierszem dotyczącym całej tej sytuacji. Naprawdę doceniałem ten gest - dodawał zawodnik we wspomnianej książce. Ostatecznie Robak wybiegł na boisko. Pogoń rozegrała fatalną pierwszą połowę i do przerwy przegrywała 0-2. W drugiej połowie pogrążony w smutku 32-latek strzelił dwa gole i uratował "Portowcom" remis. Oba trafienia zadedykował zmarłej mamie. - W szatni po meczu przyszła refleksja, że mama musiała już nade mną czuwać - stwierdził kilka dni później na łamach "Super Expressu". Jakub Żelepień, Interia